Druga sprawa to cały obrządek, na celowniku pogrzeb wiodący w kraju, czyli po katolicku. No i znów paradoks jakiś, podobno lepsze miejsce koło boga, cherubinki, i anioły odgrywające wesołe pieśni na wuwuzelach, a tu taka... stypa. Ja chcę 'always look on the bright side of life' podczas odprowadzania mojej trumny, nie chcę żeby moją śmierć była czyimś jednodniowym końcem świata, wystarczy, że dla mnie nim była. ;p
Trzy, pogrzeby w kościołach z reguły polegają na powiedzeniu 3 zdań o zmarłym, wymienieniu rodziny, i modlitewnym prawie godzinnym szale. Jaki tu sens ? Skoro to impreza dla/o zmarłym to może pozwolić kilku osobom sklecić o nieboszczyku kilka zdań i tym się zajmować, a dopiero w dalszej kolejnośći modłami i czczeniem Jezusa, on ma imprezę co tydzień, zmarły raz do roku.
Ahaaa, no i jeszcze jedno, do każdej trumny powinni montować sznureczek którego pociągnięcie spowoduje uruchomienie alarmu- tak na wypadek pomyłki. ; p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz