Dużo czasu minęło od ostatniej notki. Czasem wchodząc tu myślę, ze gdybym spojrzał wstecz na pierwsze wpisy na tym blogu, który ma już dwa lata, i prawie dwa miesiące, to byłbym zażenowany. Pewnie mam rację. Czuję zażenowanie patrząc na notki sprzed 3 miesięcy, serio. Co za idiota je pisał? A tą notkę? No trudno. Jestem skazany na to uczucie.
Ostatnio pisałem tu w maju, a czuję się jakby to było najwyżej 4 tygodnie temu. Strasznie szybko uciekły mi te miesiące. Nie, nie zmarnowałem ich, wręcz przeciwnie. Ale czegoś mi w nich brakuje. Entuzjazmu, kierunku. Muszę się ukierunkować, żeby zapewnić sobie przyszłość, i co w tej chwili ważniejsze, szacunek do siebie, lub inaczej poczucie wartości. I nie nie czuję się poczwarką, mam tu na myśli kwestie czysto zawodowe i związki przyczynowo skutkowe. Mówiąc prościej, skoro mam gówniane wynagrodzenie pewnie jestem takim właśnie pracownikiem.
Zmiany zmiany zmiany. Czasem poważne, i ważne pytania padają z ust jak najbardziej niepoważnych. Na przykład: *uwaga uwaga*
'Z iloma osobami, z którymi znałeś/-aś się 10 lat temu utrzymujesz aktywny kontakt do dziś?'
Dwie? Cztery? Zero? U mnie w każdym razie cztery. Ciekawe jaka będzie odpowiedź za dziesięć lat. Pasuje mi chyba każda poza cichym skrzypnięciem wieka trumny. :D
Podobno Nasz charakter przechodzi gruntowną przemianę co siedem lat.
Przynajmniej mam hobby.