Źle, nie czasem, często, myślę o zmianie, nie upatrzyłem sobie jej pół świata stąd, myślę, że to czego szukam jest gdzieś tutaj, za rogiem. Chyba pójdę do pracy do baru, potem ruszę z Kasią w podróż, później może pójdę do NSR, w międzyczasie obejrzę kilka zajebistych koncertów na żywo. I nie muszę wskakiwać w karierowy młyn żeby widzieć, że chcę prostszego życia. I nie chodzi tu o poziom trudności- ten ustawiony za nisko potrafi Nas wypaczyć. Chodzi tu o prostotę, dzięki, której cokolwiek osiągnę w życiu osiągnę swoją pracą i nie kosztem innych, chodzi tu o docenianie tych drobiazgów, o których tak wielu z Nas zapomina.
Bo choć gadanie o szklankach i o tym czy one są na wpół puste, czy też pół-pełne wieje nieco pseudo-mądrościami a la Coelho, to jednak trzeba się pogodzić z faktem, że idiotą byłby ten kto oceniałby swoje zadowolenie z życia bazując na tym czego nie ma.
Wiemy też, że żadna 'szklanka' nie jest pusta.
A jak napisał Piekara (prawdopodobnie za jakimś zacnym dekadentem, który to jako wzorowy przedstawiciel swego gatunku [powtarzając za dr. Majznerem] 'siedział pił i biadolił') jeśli za długo patrzymy w pustkę ona spojrzy w Nas, można to definiować na wiele sposobów, ale w żadnym wypadku nie będzie to nic pozytywnego.
Powrócę do tematu w podsumowaniu roku.
To pofilozofowane, zresztą co mnie to, mam prawo pisać tu co chcę póki nie zachęcam do rasizmu lub nazizmu.
No i jeszcze studia, perspektywa stycznia zdaje się odsuwać zakończenie 1 stopnia o sto lat, aja czuję, ze rozjebię sesję, dziwne uczucie, bo zawsze gdzieś była obawa.
Miałem ochotę podsumować rok już dziś, ale wstrzymam się, jeszcze chwilę.
Znam ból ostatniego zdania. :D ^^
OdpowiedzUsuń