niedziela, 4 września 2011

Słońce już prawie nie wpada bezpośrednio do mojego pokoju co niechybnie oznacza zbliżający się koniec lata.
Muzyczny trup SOAD wyjęty z zamrażarki zaczął gnić, pora zamrozić go na kolejne sto lat. Nowy album RHCP w pełni spełnia moje oczekiwania, choć zwyczajowo wymaga dokładnego wsłuchania się. Poważnie rozważam rezerwację biletów na Jarre czy jak to się pisze. Batman Live w grudniu w Szwajcarii, wypadałoby mieć po 500 złotych na wyjazd minimum, mój i Kasi. Bez Kasi to nie było by to --> 'happienes is real only when shared' - to z 'Into the Wild'. Polecam gorąco, sam chyba go obejrzę drugi raz.
Nudzi mi się odrobinę bo nie ma jakiejś wielkiej wakacyjnej przygody, którą mógłbym wspominać. Rozkręcanie firmy to też niby przygoda ale to jednak nie to co wizyta pare południków w lewo lub w prawo. Szkoda.
No i koniec historii pana Batemana, pewnie to wina mojej ignorancji ale zakończenie moim zdaniem jest słabe i tyle, zakończenia otwarte udają się tylko wybrańcom.
Dziękuję, miłego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz