sobota, 25 czerwca 2011

'Życia się nie zmieniają po prostu poziom cierpienia staje się bardziej znośny'. Cytat z czarnej komedii, hm, u mnie poziom cierpienia jest bardzo bardzo niski, ale cytat dołuje. Komisja załatwiona czysto i gładko. Ukończyłem studia licencjackie z oceną 4.0 co zważywszy na fakt, że nie przywiązywałem nigdy wagi do ocen w pełni mnie satysfakcjonuje.
Teraz próżnia, którą wypełnia praca, której z kolei nie lubię. Dlatego też będę musiał ją zmienić, nad czym pracuję. Cóż jeszcze. Pora popracować nad wakacjami
Pojechałbym na ścianę wspinaczkową, albo gokarty albo paintball.

niedziela, 19 czerwca 2011

Magican.

Kości zostały rzucone. Zaprawdę dobrym planem było dbanie o dobre samopoczucie, stres przyszedł dopiero dziś pod wieczór, ale już sobie poszedł. Zostałem więc ja. Jutro jeden z tych ważnych dni, kamieni milowych. Ciężko mi stwierdzić czy to rozdroże, czy też dwoje drzwi, które prowadzą w to samo miejsce. Tak czy inaczej wolę zdać, obronić, czy jak to tam się zwie, no i dostać dyplom, bo przecież już zapłaciłem im te 60 złotych.
Tak czy inaczej(2) jeśli chodzi o życiowe zajęcie, znów trafię w próżnię, i jakoś tego nie czuję. Tej całej mnogości wyboru. Nie będę tęsknił za politechniką. Cokolwiek się jutro nie wydarzy, pora stać się troszkę bardziej dorosłym, cokolwiek miałoby to oznaczać. To z kolei prowadzi mnie do kolejnego uzewnętrznienia, tym razem zamiast wspominek napiszę o tym jak to odczuwam w środku taką energię sprawczą, która wrze, kipi i chce żebym zrobił coś totalnie niespodziewanego, odmiennego. Jestem na emocjonalnym haju, nosi mnie.
Chcę odnaleźć to coś przy czym spędzę swoje dorosłe życie, co stanie się moim zawodem, który polubię, pokocham lub znienawidzę. Jednak zanim się to stanie, jeden jedyny i ostatni egzamin, więc dawajcie mi tu tą komisję!!!

środa, 15 czerwca 2011

Memento

Wczorajsze spotkanie z Magdą Ż. (bo to było wczoraj c'nie?) sprawiło, że postanowiłem cofnąć się myślami o 3 lata. Bo oto 3 lata temu skrzyżowało się wiele ciekawych wydarzeń. Pierwszym kamykiem był fakt iż niejaki Kamil Z. przesądził o swym losie i trafił do klasy z 3 kobietami, z których dwie zatruwały mi życie w całkiem pozytywny sposób, i jedną, która je zatruła* na dobre. Jedna z tych kobiet wyjechała na miesiąc do ju es end ej, jedna została, jedna uciekła do Holandii. Kolejnym ciekawym aspektem jest fakt, iż po długich mękach pani, która postanowiła uciec do Holandii, niedługo zanim to zrobiła postanowiła wpisać się w moje życie. Czy też-postanowiliśmy wpisać się w swoje życia (nie rzycie) wzajemnie. No i 3 pani, która nie pojechała nigdzie, została tu w niedoli, od czasu do czasu wyśmiewając moje pomysły kulinarne (fantazję!!!) i wspierając mnie w chwilach rozstania z tą, która wybrała chodaki i hasz bary. Wreszcie ww. pan, który przypieczętował wcześniej swój los, co on robił? Nie pamiętam, aczkolwiek ma to pewnie jakiś tajemny związek z czymś co pewien dżentelmen nazwał 'smrodem spoconych jaj' i nie wnikając w znaczenie tego stwierdzenia zostawmy jego wakacje w spokoju.
Te wszystkie losowe wydarzenia związały się w węzeł i tak oto wyjazd Kasi scementował Nasz związek, a gadanie z Ewą i z Magdą sprawiło, że nagle cała czwórka zaczęła się dogadywać niczym drużyna R, potem kiedy Zychu dołączył do 3e,c,b czy co to tam było sprawy przybrały nawet gorszy obrót. Człowiek, który toleruje wszystkie kolory pod warunkiem, że mają kolor czerni nagle zaczął rozróżniać kolory. Kasia, której umysł ma ADHD odziedziczyła kocie żarty dzięki czemu nie przepadły w zapomnienie, a Ewa i Magda mogły zatruwać życie Zycha uwagami na temat jego i jego dziwności. To było naprawdę fajne, nawet dla mnie obserwatora z zewnątrz.
Można więc śmiało stwierdzić, że ten węzeł przypadków doprowadził do czegoś naprawdę fajnego. Później oczywiście za sprawą egzaminów dojrzałości i zmian jakie niesie ze sobą koniec beztroskiego siedzenia na sromówie (co za beznadziejna nazwa:D) nadeszła ewolucja relacji. I oczywiście można wszystko tłumaczyć zmianami, fatalizmem, układem gwiazd czy zmianą rozkładów komunikacji miejskiej. Może faktycznie winne są zmiany, różne życiowe drogi, wybory, charaktery nawet i czasem kilka nietaktów. Niezależnie jednak od wszystkiego, należy przyznać, że coś się spierdzieliło, nieprawdaż?

*Każde zatruwanie użyte w tekście ma kontekst stuprocentowo pozytywny co piszę już teraz aby uniknąć dalszych nieporozumień (w nawiasie powinienem dopisać 'Kasiu'-Kasiu:D)

sobota, 11 czerwca 2011

multiorgazm.

Bruce Dickinson pozdrawia niniejszym osoby młodsze od niego o 30 lat, które nie potrafią wskoczyć na krawężnik. ;D
To był najlepszy koncert jaki widziałem, było super, i z tych 198 złotówek wydanych na bilet nie żałuję ani jednej, i wydałbym ich bez żalu nawet więcej (mam nadzieję, że organizatorzy przyszłych koncertów ironów w Polsce nie wezmą sobie tego do serca). I to nie było Sonisphere Festival, tylko Maiden Festival z supportem Motorhead, cała reszta stanowiła tło, blade tło dla wydarzenia wieczoru. Przeżyłem muzyczną ekstazę i zajebistą zabawę jednocześnie i jeśli porównać do do innych dziedzin życia to miałem jakieś 17 orgazmów, przy czym podczas ostatniego wybuchła mi głowa i umarłem spełniony.
Nic nie może zniszczyć tej zajebistości. ;)
I niniejszym ogłaszam, że na następnym koncercie ironów będę bawił się z Kasią!!!

środa, 8 czerwca 2011

Już myślałem, że słynnego narzekania na politechnikę nie będzie.. Ale 60 złotych za dyplom?! i 25 na prezent i catering?! Jaki kuźwa catering. Studenta przez 3 lata studiów nie uraczyli nawet szatnią a ja mam im płacić za pieprzone paluszki w trakcie obrony? Greeeejt.
No, się wyżaliłem.


wtorek, 7 czerwca 2011

;)

Zmienia się człowiek i otaczający go świat. Dlatego też zamiast gejowo różowych spodenek wolę piaskowe. Z tego samego powodu myślę o przyszłości dalszej zamiast na przykład o tym jak spędzę krejzi łikend... Choć po namyśle to może być akurat starzenie się. Zestarzałem się więc przez ostatnie 3-4 lata o jakąś dekadę, na szczęście nie zgorzkniałem. I Was też prędzej czy później uderzy dorosłość, a może już uderzyła. Trzeba przyznać, to cwana bestia. Zagarnia sobie człowieka po kawałeczku. Chociaż może taki post to objaw zdziecinnienia i niedojrzałości?
I tak go opublikuję, to znaczy opublikowałem, skoro go czytasz, czytelniku.

Także przyszło mi wkraczać w dorosłość, i chyba znalazłem się pod wpływem emocji, które powinienem był czuć po liceum. Teraz przynajmniej powitam ją z uśmiechem na ustach i nożykiem za pazuchą, no i umiem oddzielać rzeczy ważne od mniej ważnych.

Cholerny ze mnie egocentryk!!!