sobota, 31 marca 2012

in the air

Dzię dobry,
Tak zacząłem tego posta wczoraj, i dziś dokończę. I mówiąc wczoraj mam na myśli to co technicznie rzecz biorąc było przedwczoraj. Czyli w czwartek. 'In the air' trwa prawie 5 minut i tyle zajmie mi napisanie tego posta. Dwie minuty minęły.
Czasem naprawdę sądzę, że urodziłem się w złej epoce, a może wręcz przeciwnie, może ta epoka jest idealna. Może to nie epoka a ja. Bredzenie.
Dużo energii, lubię to jak mnie roznosi, jak spoglądam z optymizmem i pewnością w przyszłość, choć gdzieś pod spodem czai się strach, taka pewność i optymizm aż się proszą o tarapaty. I mam na myśli takie prawdziwe nie jakieś uczelniano marudne pierdoły.
Ciekawe jak spędzę sobotę. Zalezy to chyba od soboty.
In The Air się skończyło, dobranoc. ;)

poniedziałek, 19 marca 2012

Nosił wilk razy pięć!

I znów zaniedbałem moją pustelnię umysłową.
Z jednej strony to raczej dobry znak, mojej nieskończonej nadpobudliwości. Chociaż patrząc na to z drugiej strony nie mogę być takim egoistą. Przecież jeśli zaniedbam bloga to sobie pójdzie obrażony. A kiedy moja nadpobudliwość zniknie znów zasiądę tu chory na wszystko*, czując się jak porzucona opona tira i zamiast delektować się beznadziejnym samopoczuciem wleję je tutaj i zamknę pod jakimś dziwnym tytułem wyssanym z szyszynki.
A teraz uciekam!

sobota, 10 marca 2012

Znów Ty Soboto.

Nie mam o czym milczeć.*
Mam spore pokłady energii, i chyba wyczuwam w kościach wiosnę. Może to kanał w zębie robi ze mnie superbohatera... Ciekawe jaka będzie moja supermoc? Zapewne funkcjonowanie jak normalna istota ludzka bez marudzenia na brak czasu na drzemki. ;D
Chwaliłem się już, że w czerwcu czeka mnie randka z egzaminem ze statystyki? Na nic zaliczanie ćwiczeń, pokonał mnie wykładowca. Zresztą, statystyka nie będzie jedyną gwiazdą jaka zaświeci podczas mojej czerwcowej sesji. Nie spędza mi to jednak snu z powiek.
Nie to co tendencja do zastępowania uznanych publicystów tłuściutkimi perełkami telewizji śniadaniowej. Chyba kiedyś wam opowiadałem jak jej nie znoszę.. Teraz zajęła miejsce, które zawsze potrafiło podsumować mój tydzień.
Czuję się jakbym usadowił się w blokach startowych a pierwsze wiosenne słońce było sygnałem do startu. Nie wiem dokąd mam biec, i nie wiem czy wystartuję na czas, nie wiem czy z kimś się ścigam. ale tak się właśnie czuję więc o tym piszę.
Ewidentnie nie miałem o czym milczeć.


*A więc stan, w którym nie miałem o czym pisać rozciągnął się tak mocno, że pisać muszę.