Nauka makroekonomii zmusiła mnie do zrobienia czegoś co katolicy nazywają rachunkiem sumienia. I już w drugim zdaniu muszę sprostować, nie tyle nauka co jej brak, to raczej czytanie po łebkach byle dobrnąć do końca. Możliwość tego, że się rozleniwię autentycznie mnie przeraża. Jeśli raz się rozleniwię prawdopodobnie utknę w tym punkcie na długi czas, a wtedy nici z magistra i być może kolejnego kierunku studiów. Dlatego też zadałem sobie bardzo poważne pytanie. Czy stałem się leniwy?
Nie jestem. Potrafię pracować, potrafię się przyłożyć do pracy jeśli stoi przede mną nowe wyzwania. Z cały szacunkiem ale koncepcje zarządzania czy makroekonomia to dla mnie nic nowego. Wręcz przeciwnie, stare odgrzane kotlety rozwałkowane tak, że gdyby nie panierka prawdopodobnie trzeba by użyć farby fluorescencyjnej żeby ujrzeć je na talerzu. Uwielbiam moją nową uczelnię, atmosferę, ludzi(!!), automaty do kawy, szatnię, stołówkę, i nawet plan. Ale nie znoszę monotonii.
Dlatego się opierdalam.
Pisałem już, ze sprawy uczelniane nie są w stanie w żaden sposób mnie zestresować?
Jeśli nie to piszę teraz, intrygujące, dziwne i miłe uczucie.
czwartek, 26 stycznia 2012
środa, 25 stycznia 2012
/brak równowagi
Mógłbym snuć opowieści o tym co ważne w życiu co nie, jestem niemal przekonany, że gdybym to zrobił dzisiejszą notkę sponsorowałoby słowo 'równowaga'. Nie sponsoruje gdyż sam skromnie stwierdziłem, że mam w dupie moje przemyślenia nt życia, co dopiero Wy.
Okej, kłamałem. Nie do końca mam je w dupie. Ale dziś zrzucę tu lawinę myśli i przeniosę zasoby na grunt ekonomii.
Z serii first world problem, ostatnio zastanawiam się czy wyrzucić stare buty. Owszem, daleko im do stanu nowości i stały się nieco niewygodne ale z drugiej strony żadne inne nie dają się założyć tak szybko i wygodnie po drodze do zsypu!
Dwa, zauważyłem dziś, że studia nie są w stanie mnie zasmucić czy zeźlić. Pomijając statystykę, choć tam właściwie wkurzyłem siebie sam. Nie wiem nawet kiedy nauka stała się dodatkiem i środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. I jeśli nie mam na coś wpływu, tak jak choćby na pytania na kolosach (niezwiązanych z zakresem materiału w żaden sposób), lub głód w Afryce- nie zamierzam się tym przejmować.
Lubię się nie zgadzać, z Wami wszystkimi i każdym z osobna, i każdym innym też. Nie dla idei, nie dla moich przekonań ale dla samego faktu, i lubię mieć rację. Mam dziwne przeczucie, że to mnie kiedyś zabije.
Okej, kłamałem. Nie do końca mam je w dupie. Ale dziś zrzucę tu lawinę myśli i przeniosę zasoby na grunt ekonomii.
Z serii first world problem, ostatnio zastanawiam się czy wyrzucić stare buty. Owszem, daleko im do stanu nowości i stały się nieco niewygodne ale z drugiej strony żadne inne nie dają się założyć tak szybko i wygodnie po drodze do zsypu!
Dwa, zauważyłem dziś, że studia nie są w stanie mnie zasmucić czy zeźlić. Pomijając statystykę, choć tam właściwie wkurzyłem siebie sam. Nie wiem nawet kiedy nauka stała się dodatkiem i środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. I jeśli nie mam na coś wpływu, tak jak choćby na pytania na kolosach (niezwiązanych z zakresem materiału w żaden sposób), lub głód w Afryce- nie zamierzam się tym przejmować.
Lubię się nie zgadzać, z Wami wszystkimi i każdym z osobna, i każdym innym też. Nie dla idei, nie dla moich przekonań ale dla samego faktu, i lubię mieć rację. Mam dziwne przeczucie, że to mnie kiedyś zabije.
niedziela, 22 stycznia 2012
o kamieniach, piasku, i mniejszych kamieniach.
Dobra, na pewno znacie ten case gdzie profesor czegośtam pokazuje słoik i wypełnia go piaskiem, potem kamieniami małymi i na koniec dużymi, nic z tego nie wychodzi. Następnie odwraca kolejność i pokazuje, że ten sam słoik można napełnić tym wszystkim jeśli zrobimy to w odpowiedniej kolejności. Następnie tłumaczy zahipnotyzowanym studentom, że o to samo chodzi w życiu, że najpierw rzeczy ważne: zdrowie, rodzina, miłość, potem: kasa, przyjaciele, bla bla, a potem to już sam nie pamiętam. Studenci zachwyceni piękną metaforą wrzucają to na reddity i inne 9gagi czasem zgodnie z prawdą dodając, że jak na koniec wleje się tam butlę gorzały to słoik wciąż się nie przepełni.
To oraz pewien film, którego tytułu nie podam (na złość Ewie :D) dały mi do myślenia. O ile w moim życiowym słoiku upchnąłem już kilka sporych kamieni, to obawiam się, że zasypuję je piaskiem. Nie chodzi nawet o to, że swój cenny czas, w którym mógłbym wyleczyć wszystkie guzy mózgu na świecie wykorzystuję na siedzenie przed komputerem, granie, słuchanie muzyki. Chodzi o to, że nawet nie siedząc przy komputerze raczej nie robiłbym rzeczy ważnych. To, że chcę się 'samorealizować' zdaniem Maslova oznacza, że czuję się bezpieczny, najedzony, uspołeczniony, uznany (bo każdy potrzebuje uznania i akceptacji nawet jeśli się nie przyznaje), teraz chcę wejść na szczyt piramidy i rzucać w tych niżej tictacami. Chciałbym się zacząć samorealizować, zapychać słoik średnimi kamieniami. Żadne nie przychodzą mi na myśl, a jak przychodzą to odkładam je na za miesiąc. Nie traktujcie tego proszę jako użalania się, Wy też to robicie. Każdy to robi. Można z tym zawalczyć, w jakimś stopniu. Ale piasek czyli szkoła, komputer, praca przysłania po jakimś czasie to co w pewnym stopniu jest nawet ważniejsze.
Jasne, każdy chciałby zabić Pandę albo zobaczyć jak płoną lasy tropikalne ale najpierw trzeba zarobić, zaliczyć sesję etc. Prawda?
To oraz pewien film, którego tytułu nie podam (na złość Ewie :D) dały mi do myślenia. O ile w moim życiowym słoiku upchnąłem już kilka sporych kamieni, to obawiam się, że zasypuję je piaskiem. Nie chodzi nawet o to, że swój cenny czas, w którym mógłbym wyleczyć wszystkie guzy mózgu na świecie wykorzystuję na siedzenie przed komputerem, granie, słuchanie muzyki. Chodzi o to, że nawet nie siedząc przy komputerze raczej nie robiłbym rzeczy ważnych. To, że chcę się 'samorealizować' zdaniem Maslova oznacza, że czuję się bezpieczny, najedzony, uspołeczniony, uznany (bo każdy potrzebuje uznania i akceptacji nawet jeśli się nie przyznaje), teraz chcę wejść na szczyt piramidy i rzucać w tych niżej tictacami. Chciałbym się zacząć samorealizować, zapychać słoik średnimi kamieniami. Żadne nie przychodzą mi na myśl, a jak przychodzą to odkładam je na za miesiąc. Nie traktujcie tego proszę jako użalania się, Wy też to robicie. Każdy to robi. Można z tym zawalczyć, w jakimś stopniu. Ale piasek czyli szkoła, komputer, praca przysłania po jakimś czasie to co w pewnym stopniu jest nawet ważniejsze.
Jasne, każdy chciałby zabić Pandę albo zobaczyć jak płoną lasy tropikalne ale najpierw trzeba zarobić, zaliczyć sesję etc. Prawda?
środa, 18 stycznia 2012
And you shall crawl on your belly for the rest of your days.
Z tablicami rozkładu t-studenta, lub na nich. Tak powrócę jutro, ja. Włożyłem naprawdę dużo pracy w wyzwanie jakim jest statystyka matematyczna.
Fajnie byłoby je zdać, bo jestem nieco rozpieszczony przez dotychczasowe doświadczenia, które to dotychczas pokazywały, że taki wkład pracy daje adekwatny efekt. Ale teraz.. Teraz nie jestem taki pewien. Choć wiem, że UMIEM.
Ale czyż nie jest tak, że nie złapanie, a pogoń za króliczkiem jest tym co się liczy? Gwałciciele na pewno się zgodzą.
Ale żeby nie było, nie popieram gwałtu. Chyba, że chcecie się z kimś pokochać a ta osoba mówi 'nie'.
Biblia chyba będzie moim nowym hobby.
'-but i'm not a gay!
- now u are!!!'
Fajnie byłoby je zdać, bo jestem nieco rozpieszczony przez dotychczasowe doświadczenia, które to dotychczas pokazywały, że taki wkład pracy daje adekwatny efekt. Ale teraz.. Teraz nie jestem taki pewien. Choć wiem, że UMIEM.
Ale czyż nie jest tak, że nie złapanie, a pogoń za króliczkiem jest tym co się liczy? Gwałciciele na pewno się zgodzą.
Ale żeby nie było, nie popieram gwałtu. Chyba, że chcecie się z kimś pokochać a ta osoba mówi 'nie'.
Biblia chyba będzie moim nowym hobby.
'-but i'm not a gay!
- now u are!!!'
niedziela, 15 stycznia 2012
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Badania naukowe sugerują, że około tej godziny osiągam punkt szczytowy mojej wydajności, jakoś się nie czuję. Najbliższe 3 tygodnie nie będą należały do łatwych, choć w zasadzie tylko ode mnie i mojego marudzenia zależy czy będzie to okres trudny. Nie wszystko da się załatwić optymizmem, ale już systematyczna praca potrafi zdziałać niemalże cuda... To co napisałem jest tak odkrywcze, że dodam jeszcze żebyście jedli dużo owoców i warzyw, bo to zdrowe.
Wolność w internecie po raz kolejny zagrożona. A internauci nie mają nic co by władzę powstrzymało, bo nikt ich interesów nie reprezentuje, lub inaczej. Żaden polityk nie skorzysta na internecie wolnym, za dużo informacji. I tak oto scena polityczna od prawa do lewa (poza Palikotem- choć nie dlatego, ze taki idealista, chodzi o słupki) zjednoczy się na krótką chwilę i Donald, Waldemar, Leszek i Jarek ramię w ramię i u Nas zaprowadzą internetową cenzurę. Choć z drugiej strony wątpię czy ktoś pochyli się nad moim blogiem i postanowi go zinwigilować, także archiwum gg i fb raczej nudne. Właściwie to moje życie pozostanie praktycznie bez zmian, może jakieś strony zostaną ocenzurowane, może jakieś informacje do mnie nie dotrą, i na pewno niczym u Orwella w '1984' będzie świadomość, ze Wielki Brat patrzy. Lub przynajmniej może spojrzeć w najmniej oczekiwanym momencie. Nie chciałbym tego.
Pora wykorzystać wydajność do bardziej szczytnych celów, które piętrzą się przede mną na biurku.
Miłej inwigilacji. ;)
Wolność w internecie po raz kolejny zagrożona. A internauci nie mają nic co by władzę powstrzymało, bo nikt ich interesów nie reprezentuje, lub inaczej. Żaden polityk nie skorzysta na internecie wolnym, za dużo informacji. I tak oto scena polityczna od prawa do lewa (poza Palikotem- choć nie dlatego, ze taki idealista, chodzi o słupki) zjednoczy się na krótką chwilę i Donald, Waldemar, Leszek i Jarek ramię w ramię i u Nas zaprowadzą internetową cenzurę. Choć z drugiej strony wątpię czy ktoś pochyli się nad moim blogiem i postanowi go zinwigilować, także archiwum gg i fb raczej nudne. Właściwie to moje życie pozostanie praktycznie bez zmian, może jakieś strony zostaną ocenzurowane, może jakieś informacje do mnie nie dotrą, i na pewno niczym u Orwella w '1984' będzie świadomość, ze Wielki Brat patrzy. Lub przynajmniej może spojrzeć w najmniej oczekiwanym momencie. Nie chciałbym tego.
Pora wykorzystać wydajność do bardziej szczytnych celów, które piętrzą się przede mną na biurku.
Miłej inwigilacji. ;)
piątek, 13 stycznia 2012
7 minut na napisanie posta, minus dwie potrzebne na ubranie się. A więc pięć minut, właściwie to cztery. Co byście zrobili usadzeni w pokoju z bombą ustawioną na 4 minuty, której nie dałoby się rozbroić? Cztery minuty do końca i bum. Hmm? Ciekawe, nieprawdaż? Zakładam, ze głowa zaroiła by się od podsumowań, bo podsumowanie jest ważne.
Podsumujcie więc, bez bomby.
Podsumujcie więc, bez bomby.
środa, 11 stycznia 2012
Cztery
Przesadna pewność siebie jest złudna i naprawdę opłakana w skutkach. Szczególnie jeśli dotyczy kolokwium, szczególnie wtedy kiedy wykładowca wymaga aby praca poprawkowa kompensowała zawalone kolokwium a więc średnia z obydwu musi przekroczyć próg zaliczeniowy. Niepocieszające.
Postanowiłem zdać statystykę i dopnę swego. Piszę to dla większej motywacji, teraz nawet blog zobowiązuje mnie do dokonania tego kangurzego skoku.
Myślę, ze jestem w stanie zarówno skompensować zawalone kolokwium jak i pokonać statystykę, maszyna powoli się rozpędza a trybiki przestawiają priorytety w stronę nauki. Dawno nie miałem jej tyle. Ale podoba mi się to! (jeszcze)
Dwie kawy, dwie jajecznice, dwie szczoteczki do zębów, jedna noga na kołdrę, jedna pod. ;)
Postanowiłem zdać statystykę i dopnę swego. Piszę to dla większej motywacji, teraz nawet blog zobowiązuje mnie do dokonania tego kangurzego skoku.
Myślę, ze jestem w stanie zarówno skompensować zawalone kolokwium jak i pokonać statystykę, maszyna powoli się rozpędza a trybiki przestawiają priorytety w stronę nauki. Dawno nie miałem jej tyle. Ale podoba mi się to! (jeszcze)
Dwie kawy, dwie jajecznice, dwie szczoteczki do zębów, jedna noga na kołdrę, jedna pod. ;)
wtorek, 3 stycznia 2012
Doorsi&Dedukcja&Dyrdymały
Zabłądziłem dziś w moich myślach, naszła mnie ochota na rozpoczęcie lektury 'Szpiega', i tak chyba zrobię. Efekt mocnego wrażenia po pierwszym odcinku Sherlocka, podziw dla sztuki dedukcji rośnie. W szpiegu podobnie, dedukcja i szachy na mapie świata. Gra przemyślana 20 ruchów w przód. Brak miejsca na pomyłki.
Imponujące, przy tym jutrzejsze kolokwium to pestka. Muszę tylko dobrze rozplanować sen. Siedem i pół godziny, nie mniej nie więcej. Postanowienie o rozwoju pora wdrażać, może poćwiczę spostrzegawczość, albo czytanie mowy ciała. Nauczę się tego z tandetnego poradnika. W życiu trzeba mieć dążenia i pragnienia. I trzeba chwytać dzień. Ale jak go chwytać, czy lepiej chwytać jeden jakby był ostatnim i stać się nie ujmując nikomu godności, żulem? Czy też pomęczyć się tak, żeby potem chwytać wiele szczęśliwych dni? No i wreszcie po co to. Ludzka dusza jest jak świetlik, nawet jeśli istnieje jest bez znaczenia bo czeka ją co najwyżej nuda nieśmiertelności. Albo co gorsza chóry anielskie. Lepiej nie będę rozbijał tej skorupki bo wydaje się być pusta w środku, a przecież zanim ją rozbiję jest też pełna, i pusta zarazem. Niczym z kotem, z tym, że pustka nie zacznie gnić.
Sam fakt, ze widzieliście świetliki nie dowodzi ich istnienia.
i nagle w otchłani rozbłyska supernova myśli..
..kurwa, miałem zrobić pranie
Imponujące, przy tym jutrzejsze kolokwium to pestka. Muszę tylko dobrze rozplanować sen. Siedem i pół godziny, nie mniej nie więcej. Postanowienie o rozwoju pora wdrażać, może poćwiczę spostrzegawczość, albo czytanie mowy ciała. Nauczę się tego z tandetnego poradnika. W życiu trzeba mieć dążenia i pragnienia. I trzeba chwytać dzień. Ale jak go chwytać, czy lepiej chwytać jeden jakby był ostatnim i stać się nie ujmując nikomu godności, żulem? Czy też pomęczyć się tak, żeby potem chwytać wiele szczęśliwych dni? No i wreszcie po co to. Ludzka dusza jest jak świetlik, nawet jeśli istnieje jest bez znaczenia bo czeka ją co najwyżej nuda nieśmiertelności. Albo co gorsza chóry anielskie. Lepiej nie będę rozbijał tej skorupki bo wydaje się być pusta w środku, a przecież zanim ją rozbiję jest też pełna, i pusta zarazem. Niczym z kotem, z tym, że pustka nie zacznie gnić.
Sam fakt, ze widzieliście świetliki nie dowodzi ich istnienia.
i nagle w otchłani rozbłyska supernova myśli..
..kurwa, miałem zrobić pranie
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)