piątek, 13 stycznia 2012

7 minut na napisanie posta, minus dwie potrzebne na ubranie się. A więc pięć minut, właściwie to cztery. Co byście zrobili usadzeni w pokoju z bombą ustawioną na 4 minuty, której nie dałoby się rozbroić? Cztery minuty do końca i bum. Hmm? Ciekawe, nieprawdaż? Zakładam, ze głowa zaroiła by się od podsumowań, bo podsumowanie jest ważne.
Podsumujcie więc, bez bomby.

5 komentarzy:

  1. Ja wbrew swojej miłości do rozmyślań, chyba jednak chwyciłabym za telefon do bliskiej osoby, która potem mogłaby poinformować karetkę czy coś, może by się jakoś odratowało część mnie. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. To zalezy jak bardzo bym byl usadzony. Przez 4 minuty mozna zrobic bardzo duzo...:P

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja bym miłość do myślenia skrupulatnie wyceniła. I cóż, zacierała rączki. Nie sama.

    OdpowiedzUsuń