sobota, 31 grudnia 2011

Reasumując... ad. 2011

Ciężko mi się odnieść do postanowień zawartych w zeszłorocznej notce, czy cieszę się życiem bardziej, smakuję je jeszcze intensywniej i łapczywie niczym michałki lub mieszankę wedlowską? Nie wiem. A nawet jakbym wiedział to bym nie powiedział.
Faktem jest, że rok 2011 był dobry. Po roku 2010 nie stało przed nim wielkie wyzwanie, ale to nie on wybierał sobie poprzednika i główne odniesienie.
Nie będę mędził o moich wewnętrznych przemianach bo takowe nie zaszły, może szczypta dojrzałości, ale wciąż czuję się bliższy liceum niż mauzoleum, i wciąż nie wiem co będę w życiu robił.
Jeśli chodzi o przemiany dookoła mnie, to tradycyjnie cośtam się zaczęło, cośtam się skończyło, cośtam postanowiło trwać a jeszcze cośtam nigdy się nie zacząć. Pasjonujące prawda?
Co się nie zmienia, a raczej zmienia się i trwa, ja i Kasia, którą coraz bardziej podziwiam. Zakochuję się na nowo, czasem mam ochotę udusić, ale niezmiennie nie wyobrażam sobie życia z kimś innym. W końcu jesteśmy dla siebie szyci na miarę. :)

No dobrze, przejdźmy więc do kamieni milowych tego roku:

Helios
Dwa miesiące pracy tam nauczyło mnie kilku rzeczy. Po pierwsze nie nadaję się do pracy od do, szczególnie jeśli może ją wykonywać tresowana małpa (kiedyś udowodnię).Chciałbym napisać, ze poznałem tam wspaniałych ludzi, z którymi mam kontakt do teraz, ale tak nie jest. Niemniej jednak było miło, fajnie, śmiesznie i pouczająco. I chciałbym tylko obiecać publicznie, że jak już będę miał pracowników pod własnym kierownictwem to jedyny autorytet jaki zamierzam wykorzystywać to ten zdobyty własnymi siłami.

Sonisphere
A więc Iron Maiden i Motorhead. Co było w tym wyjątkowego? Czy nazwę to muzycznym orgazmem? Pewnie, że tak, i to takim ze skakaniem i krzykiem a więc tak jak lubię (;D). No i nie mogę nie wspomnieć o doborowym towarzystwie w drodze i na koncercie, dzięki Wam mam z kim to wspominać i kolory tego koncertu nie są wyblakłe. Naprawdę bez Was Miniony nie było by to nawet w połowie tak fajne.

Firma
Własne biurko i komputer, poważne obowiązki i odpowiedzialność jaka na mnie spoczywa. To naprawdę wiele daje. Nawet pomimo tego, ze dostałem od lipca JEDNĄ wypłatę i nie ma w tej pracy za wiele pasjonujących przygód, nie licząc może bioenergolakierników i geschaftsfuhrerów. Nie wiem gdzie zaprowadzi mnie ta przygoda z firmą ale na pewno nie pójdzie w las.
[btw. w tym momencie posta dłuższa przerwa śniadaniowa]

Rowerek wodny
A raczej upicie się na rowerku wodnym. Nauczyłem się dwóch rzeczy. Pierwsza, psy lubią wchodzić pod strumień moczu, druga- nie warto. KAc następnego dnia chyba na dobre wyleczył mnie z wódki.

UE
Niemal zapomniałem o tym elemencie tej notki. Obrona także była ważna, ale to UE, które uważałem i dalej uważam za świetną uczelnię jest prawdziwym kamieniem milowym. Wreszcie mam grupę, z którą chętnie spędzam czas. Wreszcie jestem na uczelni tętniącej życiem. Choć nie będzie łatwo na niej pozostać, wiem, że jakoś będzie.

Postanawiam:
1. Jako, że zeszły rok to regeneracja fizyczna i sporo skupiłem na niej(co z kolei wynika z tego, ze druga połowa 2010 upłynęła pod znakiem nachosów), dalej będę chodził na siłownię (nawet podejdę do tego bardziej serio), dalej będę jeździł na rowerze, okazjonalnie biegał, kpił z grubasów i zwracał uwagę na jedzenie. Ale nadeszła pora na trening intelektualny. Nie zacznę czytać więcej bo już czytam dużo, ale fantastyka i sensacja będą musiały zrobić miejsce dla historii, może filozofii, a może nawet fizyki jeśli mi się tak uwidzi.
2. Dalsze kroczki na drodze do poznania swojego życiowego zajęcia.
3. Wyjechanie na prawdziwe wakacje z Kasią.
4. Sprawię, że Kasia będzie się uśmiechać o wiele więcej i wybuduję sobie solidny bunkier na okresy PMS. :D

PS. Życzę Wam i sobie aby przyszły rok zaskakiwał Nas tylko pozytywnie i dał nam tyle czarnych szlaków* ile jesteśmy w stanie przemierzyć i ani jednego więcej. Życzę też Wam (i sobie.. też) żebyście nie stali w miejscu i ciągle znajdowali nowe wyzwania.

PS2. Notka nie może się także obejść bez zdementowania zeszłorocznych słów jakby Zychu dorósł, ani trochę (pochwalam, nie daj się babom!!).

PS3. Piosenką roku zostaje 'Policy of truth' by Depeche Mode, wyróżnienie dla 'Sexy and i know it' za moją fascynację nią mimo zupełnie innej orientacji muzycznej. ;)

Udanej zabawy!

sobota, 24 grudnia 2011

Fire Your Guns!

Wigilia bez notki ?
Tak być nie może.

Co na kolację? Nie wiem.
Karp na pewno. Mam chandrę. Tym razem miejsce przy stole to nieco większy problem.
Przyszyty guziczek powstrzyma mnie przed przejedzeniem, bo znów może odpaść.
Wesołych świąt, wesołego życia, szczęścia i zdrowia robaczki. ;*

Jezus musi się cieszyć z tego, że ludzie kupują sobie prezenty z okazji jego urodzin. hyhyhy.

Do usłyszenia.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Ważne i ważniejsze

Niemal cały dzień spędzony na oglądaniu filmów nie był takim złym pomysłem, w zasadzie to nie było żadnego pomysłu. Tak po prostu wyszło. Filmy dwa, jeden lekki z happy endem, drugi słodko-gorzki ale skłaniający trybiki do myślenia. Trybiki się poruszyły bo i temat w filmie poruszony niełatwy i jednak dość mi bliski. Ale ja dziś nie w roli recenzenta, więc przejdźmy do meritum, czyli mnie.
Dla mnie najważniejsze jest zdrowie, nie to związane z siłownią, ale to oznaczające brak nowotworów, zatorów starotworów etc. wizja utraty zdrowia mnie przeraża. I jeśli ktoś sądzi, ze miłość czy ogólnie pojęte szczęście są ważniejsze, to bardzo mi przykro, ale idiotyzmy mocno skrystalizowały się pod jego czaszką. Zalecam nieśmiertelną lobotomię.
Drugie miejsce mają ludzie, z Kasią na czele i szeregiem innych, którzy tworzą to akwarium, w którym pływam. Oczywiście to wiąże się z poniższym, ale nie do końca. Potrzebuję przyjaźni i potrzebuję miłości, i te dwa twory się nie zastępują, one są równie ważne, choć intensywność jak najbardziej różna. I choć w mojej miłości jest trochę przyjaźni to przyjaźni zastąpić ona nie może. Szczególnie w mojej wąskiej definicji przyjaźni. Widzicie na przykład tę cieniutką linię znacznie mniejszą od spacji dwa słowa temu? Nie? Szkoda, tak wąska jest moja definicja przyjaźni. To jako ciekawostka. Oraz to, ze nie jestem na koniu.
Na trzecim miejscu postawiłbym szczęście a więc i samorealizację. Czyli czysty krystaliczny egoizm. Póki co wszystkie trzy elementy ładnie działają, nad trzecim staram się pracować mocniej. I wiem, ze nie odkrywam niczego czego Maslov nie dostrzegłby dawno temu ale wielu z Nas o tym zapomina.
I fakt, ze zacząłem od potrzeby bezpieczeństwa wynika tylko z tego, ze jestem tak rozpieszczonym człowiekiem. Dlaczego nie napisałem nic o akceptacji i pochwałach nie wiem. Ale obstawiałbym na wrodzony egocentryzm- w środku cały czas się komplementuję. :D
Moja aktywność na blogu jest łatwiejsza do przewidzenia niż cykle koniunkturalne. Źle oj źle.

niedziela, 18 grudnia 2011

yeeey

No i znów Cię zaniedbałem blogu. Mam jednak wymówkę, wolny czas spędzam z nosem w książce lub na polu bitwy. Nadchodzące święta będą mocno książkowe, to pewne.
Kalendarz nieuchronnie zbliża Nas do daty, w której znów podsumuję rok. I znów ja i nie tylko ja coś postanowię, nie lubię postanowień na 'nie', że nie będę, albo przestanę cośtam robić itd. Co postanowię jeszcze nie wiem, ale już postanowienia szukam, zdradzę, że będzie miało to związek z poszukiwaniem przeze mnie pasji bo nie mogę powiedzieć jakobym takową miał.
Mogę też powiedzieć, że jutro o godzinie 14 zacznę trwające dwa tygodnie wolne. Fajne uczucie, bo choć nie przemęczam się zbytnio ostatnimi czasy, to jednak wolne i wypoczynek są bardzo pożądane. Głównie przez mą psychikę. Korci mnie żeby zacząć rozliczać ten rok, właściwie już to robię, ale w myślach.
Chaotycznie dziś, pora na film.

środa, 7 grudnia 2011

lepszy wróbel w garści.

Życie pisze zaskakujące scenariusze. Ja sam bym nie wymyślił bioenergolakiernika. Co więcej, nie uwierzyłbym jeśli ktoś powiedział mi, że w ciągu 20 minut spotkania otrę się o poważne uszkodzenia ciała po czym przez piętnaście minut będę prowadził rzeczową rozmowę z facetem w gumowcach macającym brzuch mojego wspólnika. Przewidziałbym moją reakcję, choć nie do końca skrywałem rozbawienie.. Szczególnie po tekście o leczeniu prostaty.
Rosnące ceny paliwa smucą mnie bo moje marzenie o klasycznym aucie i eurotripie przegrywając z faktem, że jeszcze kilka miesięcy i taniej będzie opłynąć Europę liniowcem w 1 klasie, niż przejechać się po niej busem. To smutne zważywszy na fakt, że każdy rozsądny człowiek sądził, że ręce rządów do spółki z OPEC są tak głęboko w naszych tyłkach, że tak naprawdę dalej wsunąć się ich nie da. A jednak.
Odnajdując dziś na biurku książkę przeczytałem, że autor był niegdyś ministrem. Pierwszym odruchem była chęć sprawdzenia w jakim rządzie. Ale zrezygnowałem, każda opcja jest subiektywna, a nawet jeśli ten pan wspiera opcję odpowiedzialną za jad i gniew chcę żeby mój mózg wychwycił to sam, bez uprzedzeń. Uważam, że klasyfikowanie ludzi wg poglądów poszło już i tak za daleko. Ziemkiewicz był kiedyś po prostu solidnym autorem, jakże teraz go czytać bez uprzedzeń?
Mój związek z tym blogiem jest niczym relacja alkoholika z otoczeniem. Nie obiecuję poprawy.

poniedziałek, 7 listopada 2011

sto, dwadzieścia, i cztery.

Ile bym nie spał to zawsze będzie o godzinę za mało. W drodze do pracy gotuję się w środku, wkurwia mnie brak myślenia, profesjonalizmu.. wkurwia mnie to, że media straszą nas kryzysem i wojnami. Wkurwia mnie fakt, że nie mam pomysłu na siebie choć chciałbym bardzo. I chyba nie jestem w tym sam, nie czuję się pokoleniem straconym, nie identyfikuję się z tzw. oburzonymi, jestem WKURWIONY a nie oburzony i może to taką grupę trzeba stworzyć?
Albo napisać o tym na blogu, i zmienić się w spokojny strumień. Na kolejne 24h.
;*

poniedziałek, 31 października 2011

Arbuz i astronauta.

Brak mi systematyczności, ten blog to najlepszy dowód na to. Mamy święta, także wesołych świąt. Ogólnie to uważam, że takie święto jest dobre. Choć sam wolałbym nie mieć miejsca kultu do odwiedzania co roku i pozostać w pamięci choćby jednej osoby, ale na lata, nie kilkunastu- raz do roku. Plaża na pogorii III wydaje mi się miejscem gdzie mógłbym być rozsypany, tam jest dosłownie wszystko. Zastanawia mnie skąd w ludziach, szczególnie tych, którzy wierzą, że ciało to tylko skorupka taki zapał to odwiedzania miejsc gdzie składują zwłoki swoich bliskich. Zastanawia mnie nawet skąd ten zapał wziął się u mnie. I nie wiem szczególnie, że jestem w pełni świadomy tego, że to co kryje się te dwa metry pod ziemią zdecydowanie nie jest tym co chciałbym zapamiętać czy uściskać. Moim najnowszym pomysłem pogrzebowym jest ustawienie selekcji, która wyrzucałaby z moich pogrzebów niedyskretnie płaczących i obowiązkowe stroje wikingów (no wiecie, żeby rozluźnić atmosferę).
A jak już przy śmierci i pogrzebach jesteśmy, to jestem całkowicie zawiedziony jej (śmierci) obrazem zarówno społecznym jak i kulturowym, oraz podejściem do następujących po niej obrządków. Wszyscy musimy wylądować w końcu w ziemi, nikt nas z tym nie oswaja. Ja się pytam dla cze go? Dlaczego świat jest zbudowany tak jakbyśmy mieli być nieśmiertelni, patrzymy na nagrobki jakby nas to nie dotyczyło, a gwarantuję Wam to, każdy będzie miał swoją małą apokalipsę, nie dość, że w wielu wypadkach bolesną to jeszcze straszną. Tak samo jak straszne wskakiwanie do bardzo zimnej wody bez oswojenia się. Więc może zapytam wujka google jak oswoić śmierć, i może następnym razem podzielę się wynikami badań.
Memento mori. ;*

poniedziałek, 24 października 2011

glazura i mur.

Użeranie się, a raczej złość na rzecz martwą. Bo użeranie się wymagałoby jakiegoś sprzężenia zwrotnego. Kupuję grę, cena okazyjna ale przy stanie mojego konta całkiem znaczna. Metoda płatności paypal, bo karty kredytowej nie posiadam (nie rozumiem w czym płatnicze są gorsze..). Najpierw błyskawiczny przelew trwa godzinę, później okazuje się, że przez zmianę kursu brakło 17 groszy,kolejny przelew i stracony czas, później kłopoty ze sklepem. Ale udało się, ściąganie gry, także. I co, brakło kluczy, trzeba czekać. Choć przecież wszystko legalnie i po bożemu. I czemu o tym? Bo teraz Ewa na dole napisze, że Ona nie musi płacić bo może mieć za darmo, w dodatku szybciej, i chyba po raz pierwszy w kwestii cyfrowego złodziejstwa nie miałbym jak się bronić, bo moja uczciwość kosztowała mnie sporo mojego czasu, a gry dalej nie uruchomiłem.
Drugi aspekt użerania się, z barierami. Statyka, której poświęciłem sporą część mojego wieczoru jest naprawdę zakręcona. Jeśli porównać ją do kobiety, to jest tłusta, obleśna, brzydka, śmierdząca i szczerbata, i jak każda kobieta trudna do rozszyfrowania. Ale dam jej radę, choćby po to żeby móc dołączyć ją do panteonu ofiar mych.

niedziela, 23 października 2011

Dla odmiany..

Nie wiem co bym zrobił bez bloga. Z zewnątrz to kilkadziesiąt stron bezsensownej paplaniny, ale dla mnie to miejsce jest takim udawanym podium, które tak naprawdę jest tylko pudłem ustawionym dnem do góry. Co jakiś czas włażę na to pudło i głoszę o nadchodzącej apokalipsie i innych bzdetach. Jestem bardzo przywiązany do tego pudła. I chociaż czasem, po upływie paru miesięcy czuję się zażenowany niektórymi wpisami to nie skasuję ani jednego. A jeśli przestanę tu pisać to chyba tylko po to żeby pisać na innym blogu.
Każdy człowiek powinien mieć bloga tak samo jak każdy powinien mieć dostęp do bieżącej wody, edukacji i powietrza. Każdy mógłby ale nie musiałby wejść tam od czasu do czasu i wyrazić się nieco. Tylko nieco, bo nie bez powodu ludzkie myśli są znane w pierwotnej wersji tylko ich właścicielom.
I tu dochodzimy do tematu szczerości. Każdy człowiek kłamie, i choć ogólnie zjawisko godne pogardy to jednak nie stworzylibyśmy cywilizacji bez kłamstwa. A raczej małych kłamstewek, i zatrzymywania swoich opinii w środku.
Wypisuję oczywistości, wiecie co to oznacza? Pora zejść z pudła, do usłyszenia. ;)

sobota, 22 października 2011

Widzisz a nie grzmisz...

Jakże nieuczciwa jest krytyka wobec mediów, że rzekomo nie mają misji, że brak kultury, czynnika odchamiającego? Widać krytycy nie mieli okazji zasiąść przed tv w sobotnie południe. Oto program gdzie cztery osoby po kolei zapraszają się na obiad gdzie gotują potrawy, które zawstydziłyby samego Makłowicza. Oczywiście jak wszędzie w tv element wzajemnego oceniania, i 5000 pln nagrody dla zwycięzcy. Ale zanim to następuje zapraszają konkurentów się kolejno do swoich żywcem wyjętych z katalogu mieszkań- i to nie Ikei (a BlackRedWhite przynajmniej!), i niech gospodarz, nie daj boże, nie zapomni o odpowiednim ułożeniu sztućców. To z góry skazuje biedaka na klęskę! Jakie to polskie, jakie to prawdziwe i bliskie naszym sercom. Popołudniowy obiad, dyskusje o jedzeniu, kulturze, alkohol owszem, ale tylko kolorowy.
Później inny program, młode wysuszone panienki pragną zostać modelkami. Jedna, która przywołuje na myśl tytułowego bohatera filmu 'Predator', głównie aparycją a także tym, że ona też 'dont spik inglisz', choć w przeciwieństwie do rzeczonego bohatera tutaj przyczyną raczej nie jest inaczej niż u humanoidów zbudowany aparat mowy i chęć mordowania.
Mogę oczywiście kontynuować opowieść, ale do konkluzji. Telewizja ma misję, odmóżdżania i spłaszczania gustów odbiorców. I nie chcę zabrzmieć jak ktoś spoglądający z góry mieszając po trochu litość z pogardą dla tych co oglądają, choć trochę tak jest. Ale to właśnie fani tańców, domorosłych modelek i rzekomych talentów zapewniają nam taką a nie inną kulturę w telewizji. Ja nie oglądam prawie wcale, a jak oglądam to coś co ma moim zdaniem wartość. Gdzie można obejrzeć najwięcej starych polskich filmów? Na należącym do francuzów Canal+, o ironio... Nie mam nic przeciwko tym gniotom, które serwują nam największe stacje tv, bo przecież głosuję pilotem (w moim wypadku zwyczajnie go nie dotykając), jednakże chciałbym żeby te miliony, które śledzą papkę zrobiły rachunek sumienia i zdjęły to z anteny na rzecz ambitniejszych projektów.

Druga sprawa, nie wiem jak określić to zjawisko więc nazwę je pasywną agresją. Wyobraźcie sobie felietonistę, dziennikarza, katolika, który w chwilach wolnych od robienia wywiadów z pseudotalentami tworzy nawet niegłupie felietony. Niegłupie pomimo tego, że wspiera kościół z uporem żony alkoholika, który zmienić chce się tylko po tym jak ją uderzy, a i to do pierwszego klina, którego zabija 5 minut później. Niegłupie te jego felietony, ale ostatnio pasywno agresywne(j.w). Najpierw demonstracyjnie nie pisze na łamach tygodnika, który opublikował wywiad z Nergalem, później pisze o prześladowaniu katolików w Polsce. Nie powiem, trafił w samo sedno. Bo kiedy w telewizji występuję wojujący katolik może on gardzić szatanami, i innymi religiami. Ale katolicyzmem?! Nigdy! Poszliśmy nawet dalej, facet mający na pieńku z katolikami nie może wystąpić w tv nawet w charakterze jurora w jakiejś durnej papce dla mas bo już sam jego widok obraża UCIŚNIONYCH KATOLIKÓW. Postanowiłem popracować nad swoim językiem, więc nie napiszę tu dwóch słów, które cisną mi się na usta.

I wreszcie trzy, kościół zastanawia się nad zasadnością kremacji. Czemu? Bo to takie pogańskie(mainstreamowe). Oczywiście palenie ludzi na stosach nie było pogańskie, to było cool, teraz nie jest. Więc nie odprawią mszy nad urną, nawet chować nie chcą, bo przecież mniej się zarabia na tym, a jak wiadomo uciśniony kościół nie ma pieniążków, bóg to jednak rozrzutnik jest. I to mnie irytuje bo w erze informacji i oświecenia ludzie są manipulowani jak stado baranów. Jeśli o mnie chodzi, wsadźcie sobie swoje rytuały w okrężnicę, jeśli jest jakiś bóg to na pewno się z takimi idiotyzmami nie identyfikuje.

niedziela, 16 października 2011

noc noc noc.

Ta praca, w której na bezludnej wyspie karmi się żółwie byłaby dla mnie spełnieniem zawodowym. Trzeba tam prowadzić bloga więc robiłbym właściwie to samo co tutaj, głównie siedział przed komputerem. No i mógłbym zabrać jedną osobę. A więc dokładnie tyle ile potrzeba do szczęścia. Założone na wczoraj cele osiągnąłem z czego jestem dumny.
Jazda na rowerze traci sporo ze swojego uroku kiedy zamiast nad uciekającymi krajobrazami człowiek poświęca swoją uwagę ogarniającemu go uczuciu zimna. Niemniej jednak widoki na pogorii są teraz warte odmrażania, ale nie odmrożeń.

#Królestwo za tydzień prawdziwych wakacji.

piątek, 14 października 2011

and that's the way..

Ciekawostki z życia nr58: Im później dostaję pieniądze tym szybciej się rozchodzą.
Katoliccy Aptekarze Polscy chcą prawa do odmowy sprzedaży antykoncepcji. Nie rozumiem poruszenia, ja osobiście popieram to całkowicie z dwóch powodów:
  • moim zdaniem każdy powinien postępować wg. swoich przekonań
  • wierzę w wolny rynek
Pierwszego tłumaczył nie będę, co do drugiego, popieram takie apteki z zastrzeżeniem, że informacja o tym, że apteka nie sprzedaje musi być dostępna i widoczna np. nad okienkiem oraz w CV pracownika. Do tego, takie apteki nie są uwzględniane przy dyżurach nocnych etc. Gdzie tu wolny rynek? Wolny rynek swoją niewidzialną ręką uderzy po kieszeniach biednych wierzących aptekarzy, którzy albo zreflektują swoje pomysły albo zmienią profesję.
Walki z krzyżem w sejmie, którą podjął mój kandydat się jednak nieco wstydzę. Nie tak wyobrażałem sobie walkę o państwo świeckie, obywatelskie i sprzyjające przedsiębiorczości. Ale jeszcze prawie 4 lata na to aby RPP się zrehabilitowało w moich oczach.
Uuuuwielbiam zakupy!

wtorek, 11 października 2011

Źle się dzieje w kraju..

Nie ma to jak biała herbata z miodem i z cytryną. Jes Jes.
'Studenci w Polsce są coraz głupsi'
Newsweek, a raczej niejaki Andrzej Krajewski uderzył mnie tak mocno, że mało nie wyplułem metaforycznych zębów. Aż chyba napiszę do nich list. Jestem zbulwersowany! Bo to chyba nie wina młodzieży, że po liceum nie ma właściwie żadnych perspektyw na godne życie, z kolei na uczelniach tłoczymy się jak bydło i już sam ten fakt drastycznie obniża szansę na dotarcie do studenta i edukowanie go. No i oczywiście nie myślimy i nie analizujemy, bo nie. Bo my jesteśmy durnym pokoleniem, a to, że nawet do matury z j. polskiego są sztywne klucze odpowiedzi nie ma żadnego znaczenia. Bo szkoła nas uczy dedukcji i myślenia pozaszablonowego na każdym kroku, chyba, ze akurat mieliśmy pisać klasówkę, wtedy każdy musiał wkuć, na uczelni to samo.
Chciałbym studiów gdzie system działa inaczej, gdzie nagradza się samodzielne myślenie a nie tylko wkuwanie, ale ktoś ten system zabił zanim obecne pokolenie studentów na dobre pozbyło się zębów mlecznych.

niedziela, 9 października 2011

Odpowiedzialność obywatelska

Ciekawa sprawa, oto głosując na jedną partię po cichu życzę zwycięstwa innej. Albo inaczej. Obecny rząd był okej, ale jak dla mnie zbyt ugodowy. Główna partia opozycyjna to raczej przeciwieństwo moich życzeń, i nie chcę jej u władzy. Jak na złość ta partia ma duże poparcie, cztery lata temu poszedłem głosować przeciw niej. Teraz już wiem, że głosowanie przeciw to głupota i w dłuższym rozrachunku nie zaprowadzi tego kraju tam gdzie chciałbym go widzieć, dlatego zagłosowałem ZA partią, którą chcę widzieć w parlamencie, co jednak do 21 nie da mi spokoju, a jak źle pójdzie to będę sobie pluł w brodę przez 4 lata.
I tak, wiem, że mój głos nie waży wiele. ale może zmienić naprawdę sporo.

sobota, 8 października 2011

Kościelny swing,

Nie wiem gdzie podziały się moje wiaderka z energią, ew. ogniwa energetyczne. Ale albo gdzieś w instalacji mam przebicie albo zgubiłem baterię bo energii na tydzień brakło mi w środę i tak zostało.
I absolutnie nie robię tu z siebie ofiary, znam ludzi z dużo większym obłożeniem ode mnie, którzy dzielnie je znoszą. Mnie zastanawia sam fakt, czemu i czym ja się tak naprawdę męczę? [Przemyśleniami swoimi genialnymi zapewne]
Zabity jak bydło
Kościół to dla mnie temat rzeka. Do liceum zakodowany miałem pełen szacunek do kościoła, pomimo wątpliwości etc. na jakiejś dziwnej płaszczyźnie, i przy dużej dozie chęci można było uznać mnie za katolika. Wczoraj uświadomiłem sobie jak daleka droga dzieli mnie i kościół.
Słysząc dzwony myślę o 'Hells Bells', a słowa modlitw nie przechodzą mi przez usta bo kiedyś postanowiłem przeanalizować ten klepany od najmłodszych zlepek słów.
Mszę widzę mniej więcej tak: wchodzę do kościoła, siadam, wstaję, klękam- wszystko na komendę (gimnastyka), śpiewam i mówię co mi każą, nieraz po kilka razy, przepraszam za grzechy nawet jeśli nie zrobiłem nic złego, daję im pieniądze po czym proszę aby PAN je przyjął, a jeśli jakiś pan je przyjmie to przecież tylko pan ksiądz i jeśli ja muszę się o to modlić to niech mi je, motyla noga, odda. Następnie znów padamy na kolana i mówimy o tym jak niegodni BOGA jesteśmy. Gdzieś między to wplatamy kilka słów o tym, że próbuje nam się wmówić, ze nie młodzież i określone grupy ale kościół są złe dla Polski, i ze tak nie jest i ma się wrażenie, ze kssiądz niczym Peja rzuci: 'wiecie co z nimi robić'. Ja pomijam już cenniki za posługę, czyli 'co łaska' z paragrafem informującym, że oznacza to nie mniej niż 600pln. Oto kościół utrzymuje wiernych w nieustannym poczuciu winy za jakieś grzechy i bezlitośnie wysysa z nich kasę. Wnioski:
  • Chcę być skremowany i rozsypany (wiem, ze to nielegalne ale zostawię kasę na grzywnę), nie chcę przy tym udziału ŻADNEGO księdza, chyba, że jakiegoś poznam, ale wtedy może się pojawić jako gość nie jako wodzirej. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze proszę przeznaczyć na pomoc dla potrzebujących.
  • Nie chcę mieć z kościołem nic wspólnego, bo dla mnie to jedynie hipokryzja, jeśli kiedyś mi się odmieni- dam znać.
  • Nie wykluczam istnienia prawdziwego Boga, ale wątpię czy wspiera on to koło rybackie, jeśli wspiera i lubi te cyrki- najmocniej przepraszam za obrazę, mam nadzieję, że nie trafię do kotła.
Ah wracając do bydła z tytułu akapitu, to było sformułowanie księdza, o Jezusie. Teraz moje pytanie, kiedy i gdzie bydło zabijano włócznią w serce po uprzednim przybiciu do krzyża, który ww. bydło samo targało na najwyższą w okolicy górę, hm?
Parafrazując Homera: 'Save us Jebus'.
Do bra noc.

środa, 5 października 2011

Nie na temat

Zasadniczo powinienem był już spać, jeśli chciałbym się wyspać. Taki dzień jak dziś potrafi wymęczyć do cna, ale podoba mi się to. Podoba mi się brak nudy, świadomość, że robię coś co mnie bawi i co mnie rozwija, inspiruje.
Proszę państwa do urn..
Za parę dni wybory, i wbrew pozorom decyzja do podjęcia bardzo ważna, z jednej strony polityczny przebieraniec radykał, który po zeszłorocznych wyborach i rzekomej przemianie powiedział, że popełniono błąd wizerunkowy teraz znów przybiera różnie odcienie coraz mocniej utwierdzając mnie w przekonaniu, że są dobre strony władzy autorytarnej. Z drugiej strony rząd, na który nasze pokolenie tak chętnie głosowało, ale odrobinę się zawiodło. Ja nie zagłosuję na żadną z wyżej wymienionych opcji, aczkolwiek polecam rachunek sumienia. Zarówno tym, którzy upatrują dobrobytu w rządach PiS, jak i tym, którzy widzą w PO całe zło świata (a trzeba przyznać, że nie rządzili źle, i zrobili wiele). I jeśli ktoś nie wybiera się do urn (wyborczych) niech w mojej obecności nie narzeka na sytuację w kraju, bo sam nie zrobił nic aby ją zmienić.
Inspiracje
Wchodząc na wykład o 15.20 oczekuje się tylko jednego, że skończy się on jak najszybciej. Tym większy mój podziw dla wykładowcy, który potrafił inspirować nawet o tak tragicznej godzinie. Co więcej potrafił przypomnieć studentom, jakby nie było, mało perspektywicznego kierunku, że muszą mieć poczucie własnej wartości i cenić siebie, swój czas, oraz pracę jaką wkładają w edukowanie się.
Za to totalnie nie rozumiem dlaczego zagadnienia etyczne będzie omawiał na wykładach ze mną ksiądz. A raczej na wykładach beze mnie, bo to chyba taka etyka na wyrost, że o zasadach moralnych, mówi ktoś kto z założenia musi je czerpać z księgi o niepewnym pochodzeniu i miejscami kontrowersyjnej treści. Ale no zobaczymy.
Egoizm
Jako cecha dobra, i potrzebna. Nie można być altruistą nie będąc egoistą. Tak, jestem świadomym faktu egoistą, i dzięki temu jestem w stanie czuć empatię, a więc bywać altruistą i już to czyni mnie w tej kwestii lepszym od tych, którzy egoizmu nie znoszą, nie akceptują i są naprawdę kiepskimi altruistami. No chyba, że mówimy o altruistach, którzy robią coś dla innych, wbrew innym- oni są świetni, szkoda tylko, ze jedynie w swoich oczach. I nawet nieszczęsne słonie dzięki świadomości swojej indywidualności (co pozwalam sobie uznać za zalążek egoizmu) stają się lepszymi kompanami. I dlatego każdemu polecam odrobinę zdrowego egoizmu, zamiast ton tego niezdrowego, zagrzebanego.

Chyba muszę odgrzać Pudelsów i Maleńczuka.

niedziela, 2 października 2011

smażone zielone pomidory

Wczoraj miałem ciekawą przygodę, oto pompując w gardło napój izotoniczy bez opamiętania przebierając nogami, pędziłem jak wariat na moim rowerze w kolorze bumbleebee. Mniej więcej w połowie drogi uświadomiłem sobie, że nie mam siły, wcale. Nagle przypomniałem sobie, ze na etykietce jest napisane, że opóźnia efekty zmęczenia a nie całkowicie je usuwa. Lekcja towarzyszyła mi przez resztę dnia wczorajszego, ale coś mi podpowiada, ze dziś pójdzie w zapomnienie.
Wnioski? zmienić napój izotoniczny, odparzyć bidon, następnym razem jechać jeszcze szybciej.
Ogólnie rower to genialny sposób, żeby zostawić problemy w tyle. Nie żebym jakieś miał obecnie, ale one nie są w stanie biec tak szybko. A że rower ma tylko jedno miejsce nie są w stanie się dosiąść. Jeśli jedzie się do wyznaczonego punktu i z powrotem tą samą trasą można nawet przejechać po swoich problemach lub wepchnąć je w pokrzywy, zazzy.
Październik jest naprawdę cwanym miesiącem, nie to co ociężały listopad subtelny niczym prezydent Komorowski.
Bredzisz Krzysztoff.

sobota, 1 października 2011

Manamana

Następnym razem kiedy postanowię mieszać na blogu najpierw uderzę mocno w coś głową.
Naprawiłem komputer, stan naprawienia trwał jakieś 47 minut po czym komputer znów zaczął, mówiąc eufemicznie się psuć.
Wewnętrzny spokój został zastąpiony przez wewnętrzny niepokój, i możecie mnie zabić ale nie wiem skąd ten niepokój. I tak oto zasiadłem do komputera pisać notkę, z przerwami na poprzedzony niebieskim ekranem restart.
Jesieni o jesieni.
Mam weekend i nie potrafię się odprężyć, to pewnie zasługa tak kochanej przez Was obrzydliwej gnijącej jesieni. Nie rozumiem jak można lubić stan przyrody, w którym jej zieloni ambasadorzy umierają, słońca jest o wieeele mniej w wyniku czego jest zimno. Jeśli miałbym pisać petycję do matki natury to zaproponowałbym wysłanie tego kto wymyślił jesień pod ziemię gdzie słońca nie ma wcale a rzeczy martwych jest mnóstwo. Ja z kolei na górze pławiłbym się w świecie wiecznego lata.

No, tyle.

wtorek, 27 września 2011

Tornisterek i worek na buty

Miałem tu naprawdę sporą notkę, ale kleiła się gorzej niż moje pierwsze naleśniki. Napisałem o pierwszym dniu na uczelni, internecie oraz japońskim systemie podejmowania decyzji, nudy. Notka i tak będzie bo głupio byłoby całkiem zmarnować jakieś 27 minut.
Co do nowej szkółki wstrzymam się z wrażeniami choćby przez to, że nie znam własnej grupy.
Aha, no i mam nadzieję, na pierwszą w nowej pracy wypłatę. Oraz planuję trafić piątkę w totka.
Słaba jakość notki wynika chyba z tego, ze jestem śpiący, oszczędzę więc sobie wstydu.
Dobranoc. ;D

wtorek, 20 września 2011

Opowieści z krypty

Drogi pamiętniczku...

Najpierw wyjaśnię co właściwie tu robię. Ano zdobycze techniki spowodowały, że nawet na mini urlopie mogę być obecny na blogach, gg, fb, i innych internetowych zapychaczach egzystencjalnej pustki (how cool is that!). To, że mogę nie oznacza naturalnie, że muszę tu być, ale mam naprawdę leniwe popołudnie i po spacerze połączonym z przeglądem prasowym zwyczajnie mi się nudzi. Mógłbym kontynuować czytanie prasy ale wtedy droga powrotna w piątek zmieni się w piekło spowodowane brakiem prasy na drogę.

Liczyłem na książkę ale Lem to chyba jednak nie moje klimaty. Znacznie lepiej sprawdziłby się Pratchett albo Gaiman, ale nie zamierzam rozpaczać.

Czy wiesz, że..?

60% polaków cierpi na nadwagę. No niby wiemy, i to nie tylko za sprawą telewizji śniadaniowej. Co jest ciekawe jeszcze 20 lat temu statystycznie byliśmy chudzi. Wniosek raczej oczywisty, nie znamy umiaru i jesteśmy leniwi. Wniosek bonusowy, deklarowanie, że nie lubi się grubych ludzi może przysporzyć wielu wrogów, którzy mają grube kości i wolny metabolizm. :D

I przepraszam, że się z tego śmieję, ale ja jako dziecko byłem przez moją babcię wręcz pasiony, dwa razy do roku potrafiła we mnie mimo protestów i jęków wciskać żarcie tak, że rzygać mi się chciało i mając lat dwanaście tuczyła mnie w tempie 4 kg na miesiąc i mimo tego jeszcze mieszczę się w drzwiach. I jeśli się tak zastanowić to nawet nie chodzi o to, ze nie lubię grubych ludzi. Ja nie lubię grubej mentalności szukania winy wszędzie tylko nie w swoim obżarstwie i lenistwie.

Dodam, że znam dużo ludzi otyłych i grubych, mam z nimi świetne kontakty. Sam też w młodości miałem bogate BMI. :D

Łobez

Miasto nudy. Właśnie tu doceniam urok i piękno DG, jeśli ktoś go nie widzi to prawdopodobnie nigdzie go nie zobaczy. Jeśli idzie o zaludnienie porównania nie ma bo dąbrowiaków jest minimum 3 razy więcej. Będąc tu doceniam nasze knajpki, wszystkie pogorie, władze miasta za to, że o nie dbają i że promują. Doceniam też miejsca pracy, choć i tu Łobez się poprawił i już nie ma wskaźnik (co podobno ma związek z tym, że każdy poza emerytami, pracował, pracuje lub będzie pracował w UK lub Holandii). Fajnie jest też mieć jakiekolwiek perspektywy i dostęp chociażby do kina. I przyglądając się temu miastu nie dziwię się, że poparcie mają tu głównie opcje polityczne zorientowane na wizję kraju rozkradanego przez własny rząd.

Homoseksualizm da się leczyć!

W przekroju ciekawy artykuł o gejach katolikach, moja błazeńska natura podsuwa wiele komentarzy, ale śmiać się nie zamierzam. Oto ludzie, którzy poświęcają się dla wiary nie tylko poprzez coniedzielne odbębnianie mszy w ładnym ubranku są ze wspólnoty wykluczani przez duchownych, którzy jak wiadomo z homoseksualizmem i pedofilią nie mają nic wspólnego!

Ciekawa też teoria nt. Leczenia homoseksualistów oczywiście o leczeniu mówią Ci, którzy żyją całkiem wbrew naturze bo nie homo, nie hetero i nie bi, a w teorii przynajmniej- aseksualnie. Jako ciekawostkę podano fakt iż facet, który zaczął homoseksualizm leczyć (sam miał być dowodem) pomimo żony i dzieci sekretnie spotykał się z pewnym powabnym panem. Zapewne próbował szczepić go przeciwko popędom, czym go szczepił i gdzie się wkłuwał musicie wydedukować sami. :))


niedziela, 11 września 2011

Fancy

1. Obiad
Na obiad zjem piersi z kurczaka, które własnie nasiąkają oliwkowo, czosnkowo, cytrusowo, ananasową zalewą. Dodałem także nieco ziół do smaku. Piersi upiekę razem z kilkoma plasterkami ananasa. Do tego duszony groszek z marchewką i kaszka kuskus (nie jest to oszałamiający dodatek ale zapomniałem o ryżu. Myślę, że w ten sposób zjem pyszny pełnowartościowy posiłek. ^^

2. Uśpiony socjopata
A raczej wampir na złe emocje, dziś w kolejce pewna pani strasznie irytowała się tempem w jakim owa kolejka posuwała się ku kasie co raczyła wyrazić werbalnie tak aby każdy mógł usłyszeć jak bardzo irytuje ją fakt, że straci kilka minut w sklepie, zamiast jak przypuszczam przed telewizorem.
I nie wiem dlaczego ale radowało mnie to niezmiernie i dodawało otuchy, wręcz modliłem się aby jej proszek do prania zahaczył o stoisko z lekami wywrócił i wywołał popłoch(nie zahaczył). Później starannie dobierając każdą cyferkę numeru pin oddaliłem się od kasy pogwizdując.

3. Nuda
Chyba największy wróg obecnie. Nudząc się zamieniam się w neurotyczne emo dziecko niezdolne do robienia czegokolwiek dlatego też następnym razem kiedy się znudzę zacznę myć okna.

Dziękuję za uwagę.

niedziela, 4 września 2011

;*

2011-09-04 16:44:38 :: Hebdzia moja kochana.; *
oszty toszty !

2011-09-04 16:47:13 :: Krzyś
hmm ;>?

2011-09-04 16:47:33 :: Hebdzia moja kochana.; *
zeżarłeś mi ser z kilku tostów !

2011-09-04 16:47:45 :: Krzyś
sasassasasasas

^^ ;*
Słońce już prawie nie wpada bezpośrednio do mojego pokoju co niechybnie oznacza zbliżający się koniec lata.
Muzyczny trup SOAD wyjęty z zamrażarki zaczął gnić, pora zamrozić go na kolejne sto lat. Nowy album RHCP w pełni spełnia moje oczekiwania, choć zwyczajowo wymaga dokładnego wsłuchania się. Poważnie rozważam rezerwację biletów na Jarre czy jak to się pisze. Batman Live w grudniu w Szwajcarii, wypadałoby mieć po 500 złotych na wyjazd minimum, mój i Kasi. Bez Kasi to nie było by to --> 'happienes is real only when shared' - to z 'Into the Wild'. Polecam gorąco, sam chyba go obejrzę drugi raz.
Nudzi mi się odrobinę bo nie ma jakiejś wielkiej wakacyjnej przygody, którą mógłbym wspominać. Rozkręcanie firmy to też niby przygoda ale to jednak nie to co wizyta pare południków w lewo lub w prawo. Szkoda.
No i koniec historii pana Batemana, pewnie to wina mojej ignorancji ale zakończenie moim zdaniem jest słabe i tyle, zakończenia otwarte udają się tylko wybrańcom.
Dziękuję, miłego dnia.

czwartek, 1 września 2011

Rura Makkłin!

Zapadam w sen zimowy wcześniej niż zazwyczaj, ale to nic, lubię drzemki, i spanie i wylegiwanie się.
Lubię też muzykę z 'The Dark Knight', i nawet gdybym nie kochał tego filmu wciąż darzyłbym uwielbieniem muzykę.
Lubię też pogorię o 7 rano spowitą poranną mgłą, widok piękny ale nawet dla niego nie warto wstawać tak wcześnie i marznąć. Perspektywa powrotu do komunikacji miejskiej mnie nie raduje, mówiąc eufemicznie. Naprawdę muszę postarać się o auto.
Kiedyś zbiorę wszystkie zaczęte i niedokończone notki i zlepię w jedną w charakterze eksperymentu, a co!

wtorek, 30 sierpnia 2011

Ekshumacja muzyczna

Odkopaniu starego dobrego SOAD nie towarzyszył zapach gnijącego trupa. Wręcz przeciwnie, to co trafiało do mnie w gimnazjum i na początku liceum teraz trafia tak samo choć uderza w nieco inne uczucia. Wniosek z tego prosty bardzo. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, i odczuwam dumę iż mój punkt siedzenia znajduje się teraz dokładnie tutaj. Mam też nadzieję, że za 12 miesięcy będę równie dumnie spoglądał w stronę tego punktu będąc w innym niezdefiniowanym jeszcze punkcie.
Wracając do tej dumy. Wiele razy słyszałem, że gimnazjum/liceum to najlepszy okres w życiu. Teoria godna Paulo Coelho, brzmi fajnie ale nadaje się najwyżej do uderzania nią w tylko sobie wiadomym celu o przysłowiowy kant dupy. Ja w gim i liceum byłem kłębkiem nerwów. Nie wiedziałem kim jestem, kim chcę być, brakowało mi pewności siebie i byłem bezkręgowy totalnie. Liceum zaczęło mnie kształtować ale tak naprawdę dopiero trzecia klasa coś wniosła. Tak tak, tu pojawiła się Kasia i już nic nie było takie same. Nie wiem na ile Kasia sprawiła, ze nadałem sobie jakiś kierunek, a na ile to wynik własnej woli, ale fajnie widzieć, że zmierzam w jakimś kierunku zamiast stać w miejscu. Wiem, ze jeśli miałbym określić moment największego zadowolenia z życia to jest on własnie teraz, nie dlatego, że z nieba spadają złote monety, a po ziemi patatają kucyki. Jestem po prostu zadowolony z życia nie wyczekuję z niecierpliwością przyszłości, ani nie spoglądam z nostalgią w tył (serio).
Życzę Wam tego drodzy czytelnicy i sobie na przyszłość, bo to naprawdę miłe i zdrowe. I znów mam słowotok. I nie wiem czemu znów się uzewnętrzniam, ale zważywszy na fakt, że jakże skromnie całą notkę poświęciłem sobie to zapewne wypociny uśpionego egocentryzmu. ;D
guud najtiii.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Ot co.

Moja blogowa aktywność zadziwia mnie do tego stopnia, że niemal odnoszę wrażenie, że mam do powiedzenia coś ciekawego. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom ta notka będzie niczym komedie romantyczne- pozbawiona treści.
Dziś odwiedzę lokalny akwen, pomimo przeziębienia, którym gardzę. Zbliża się wrzesień co oznacza kilka rzeczy. Po pierwsze, muszę się dostać na studia. Po drugie, muszę jechać do babci minimum na tydzień po rekrutacji. I wreszcie po trzecie, nie wiem czy mogę w tym miesiącu liczyć na wypłatę choć byłaby ona jak najbardziej mile widziana na moim koncie. Ewentualnie zamiast wypłaty chętnie przyjmę nowy procesor, zasilacz i kartę graficzną, oraz kupon na gry komputerowe o wartości 300 pln.
Muszę zacząć biegać.

piątek, 26 sierpnia 2011

Okazuje się, że nuda w domu niczym się nie różni od nudy poza nim. Mogłem włączyć film, jakieś dwie godziny temu. Teraz przez dwa kolejne tygodnie będę narzekał, że nie mam czasu na filmy.
Męczy mnie polityka, podobnie męczy mnie brak wakacji w tym roku. I nie chodzi tu o brak wolnego. Chodzi tu o to, że nawet mając wolne w tym roku bym go nie wykorzystał. Kisnę więc.
Do tego bolą mnie zatoki oraz gardło. To jest akurat ironia losu, że upały czynią nas tak podatnymi na przeziębienia.
Koniec narzekania, podmiot liryczny idzie się przejść, a potem tu wróci zadowolony z faktu, że jest własnie tu.
Dobranoc. ;>

środa, 24 sierpnia 2011

Setny post!

Można powiedzieć, że blog świętuje jubileusz i wg statystyk jest otwierany 17 razy dziennie. Przy czym jestem niemal pewien, że do statystyk nie zalicza się otwieranie go przeze mnie. Jeśli jednak się liczy można od powyższej liczby odjąć jakieś 8. O tym, że to setna notka dowiedziałem się przypadkiem podczas przebywania na pulpicie nawigacyjnym, w związku z tym nie przygotowałem żadnej specjalnej przemowy.
Ciekawostką rocznicową jest fakt, że ten blog miał być znacznie mniej osobisty a tym samym może trafić do szerszej grupy odbiorców- tak się nie stało jak widać rozminął się z moim zamysłem bardzo mocno. Na szczęście powstał drugi, growy blog, który raz na kilka tygodni daje mi dreszczyk publicystycznych emocji i spełnia oczekiwania niegdyś pokładane w tym blogasku.

Politechnika nie przestaje mnie zadziwiać, dyplom obroniony w czerwcu dostanę MOŻE w październiku bo dziekan na urlopie, super. Szkoda tylko, że ten na pozór bezużyteczny świstek może się okazać całkiem pomocny jeśli chce się powiedzmy... kontynuować edukację? Nie rozumiem tez do końca czemu na drodze do mojego dyplomu stoi gliwickie centrum komputerowe, które musi poświadczyć brak zaległości z mojej strony (jakich? w czym? nie wiem, nigdy tam nie byłem). Najwidoczniej jednak mamy rok 1986 i taki rarytas jak obecność komputerów w Gliwicach musiał mnie tam ściągnąć. Analogicznie w przypadku zabrzańskiej biblioteki, która jeśli posiada zasoby podobne do Katowickiej siostrzanej jednostki, mieści się zapewne w drugiej przegrodzie tornistra pierwszoklasisty.

Nie przestaną mnie także zadziwiać rodzice. 'Nie nie możesz mieć tej koszulki, jak będziesz dorosły jak ten pan to sobie kupisz'. Ten 'pan' to ja, a koszulka z panią, która nie tyle jest goła co nie ma widocznych ubrań, żadnych szczegółów anatomicznych, bardzo wysmakowany nadruk. Pomijam rażące niezrozumienie dla piękna aktu jakie wykazała ta pani, pomijam także kwestie czysto wychowawczą (naga kobieta skojarzy mu się ze złem w wieku lat 10 i po 20 kolejnych wykopie gdzieś w polu dziurę do której zaciągnie i zgwałci 6 letniego chłopca), ta koszulka miałby na niego pozytywny wpływ dr. Krzyś gwarantuje. Myślę, że źródłem obiekcji tej kobiety była jej zewnętrzna oraz wewnętrzna brzydota. Wewnętrzną zobaczyłem w oczach zwierciadle duszy, oraz głosie.

I wreszcie, Patrick Bateman mnie fascynuje, choć jestem niemal pewien, że powinno być wręcz odwrotnie. Nie, nie planuję mordowania prostytutek i bezdomnych. Ale nie sposób nie poczuć z tą postacią pewnej więzi.

Ciekawią mnie nadchodzące miesiące niezmiernie.
I tym oto tajemniczym zdaniem kończę ten przydługi wpis, który i tak przeczytacie, co jest zasługą bardzo niszowego grona odbiorców oraz osobistej tematyki.
Miłego wieczora.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

bang bang

Miałem niezwykle interesujący sen. Otóż podczas obrad sejmu, w którym zasiadałem na sali pojawił się psychol pokroju Breivika i zaczął powoli wszystkich rozstrzeliwać. Ludzie, którzy mu się przeciwstawiali momentalnie dostawali kulkę. Kiedy kryzys został zażegnany wręcz płakałem z radości, że żyję. Później musiałem dokonać pilnej dostawy jeśli się nie mylę do Ice-T z Drużyny A, na którego życie swoją drogą ktoś się zasadzał przez co trzeba było podstawić sobowtóra. Aha, no i byłem z PO.
Nie pisałbym o tym śnie gdyby nie jeden ważny istotny fakt, czy też lekcja jaka z tego wypłynęła, i którą zapamiętam raz na zawsze. Nie należy jeść przed snem.

Poza tym znalazłem się w basenie z rekinami, ale mam zamiar wyewoluować zęby, i może niczym dzielny delfin jakoś sobie z nimi radzić. A już całkowicie poza tym, mam ochotę na prawdziwe lato i moje dalekie wyprawy rowerowe.
I znów za późno kładę się spać, damn, blast.
G'najt.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Make way for Tortuga!

Żyjemy w świecie niesprawiedliwości. W Somalii 29 tysięcy dzieci ginie z głodu podczas kiedy ja ledwo wytaczam się z pizzerii.
Dostałem swoją wielką szansę, wymarzoną wręcz. Teraz zastanawiam się, czy nie przytłoczy mnie to, i nie przerośnie. Mam nadzieję, że nie. W końcu nieraz mówiłem, że nie nadaję się do pracy nie dla siebie chyba, że od szefostwa dzieliłaby mnie warstwa nieprzepuszczającego światła i dźwięku materiału. Bardzo nie chcę spieprzyć mojej wielkiej szansy choćby dlatego, że wiem jak ciężko o takie szanse teraz. Choć statystyki dotyczące nowych firm nie są po mojej stronie.
Ale ja lubię być na przekór statystykom, one też to lubią. :D
A teraz idę zobaczyć co tam u Patricka Batemana, może w końcu kogoś zabije.

czwartek, 21 lipca 2011

Już nie chcę mieć porsze. Połowa tvnu tym jeździ, A fe a fe a fe.
Poza tym te auta są brzydkie...

poniedziałek, 18 lipca 2011

Smieciownik

Jestem zmęczony i czuję lekki sentyment. Bo choć dalej uważam, że tresowane małpy też potrafią urwać kawałek karteczki czy nasypać popcornu (i kiedyś to udowodnię!!), to polubiłem tę pracę. Czy też raczej polubiłem atmosferę, lub jeszcze inaczej. Polubiłem ludzi, ten zespół, i jeśli czegoś mi będzie brakowało poza darmowym kinem, to właśnie tych ludzi, z którymi pracowałem.
Senator o wiele mówiącym nazwisku Zych zaczął kiedyś swoją mowę o tak: 'nie po raz pierwszy staje mi...[tu długa pauza]', chcąc parafrazować musiałbym napisać: 'po raz pierwszy staje mi..' a raczej staję ja, przed pracą poważną, i odpowiedzialną. Czyli dobrze wyczułem temat z tą dorosłością.
Dziwaczny jest ten wieczór doprawdy. a pierwsze zdanie tej notki ma już dwa dni niemalże. Więc zamknę ją nijako i uznam kolejną partię śmieci za wyrzuconą. ;p


sobota, 25 czerwca 2011

'Życia się nie zmieniają po prostu poziom cierpienia staje się bardziej znośny'. Cytat z czarnej komedii, hm, u mnie poziom cierpienia jest bardzo bardzo niski, ale cytat dołuje. Komisja załatwiona czysto i gładko. Ukończyłem studia licencjackie z oceną 4.0 co zważywszy na fakt, że nie przywiązywałem nigdy wagi do ocen w pełni mnie satysfakcjonuje.
Teraz próżnia, którą wypełnia praca, której z kolei nie lubię. Dlatego też będę musiał ją zmienić, nad czym pracuję. Cóż jeszcze. Pora popracować nad wakacjami
Pojechałbym na ścianę wspinaczkową, albo gokarty albo paintball.

niedziela, 19 czerwca 2011

Magican.

Kości zostały rzucone. Zaprawdę dobrym planem było dbanie o dobre samopoczucie, stres przyszedł dopiero dziś pod wieczór, ale już sobie poszedł. Zostałem więc ja. Jutro jeden z tych ważnych dni, kamieni milowych. Ciężko mi stwierdzić czy to rozdroże, czy też dwoje drzwi, które prowadzą w to samo miejsce. Tak czy inaczej wolę zdać, obronić, czy jak to tam się zwie, no i dostać dyplom, bo przecież już zapłaciłem im te 60 złotych.
Tak czy inaczej(2) jeśli chodzi o życiowe zajęcie, znów trafię w próżnię, i jakoś tego nie czuję. Tej całej mnogości wyboru. Nie będę tęsknił za politechniką. Cokolwiek się jutro nie wydarzy, pora stać się troszkę bardziej dorosłym, cokolwiek miałoby to oznaczać. To z kolei prowadzi mnie do kolejnego uzewnętrznienia, tym razem zamiast wspominek napiszę o tym jak to odczuwam w środku taką energię sprawczą, która wrze, kipi i chce żebym zrobił coś totalnie niespodziewanego, odmiennego. Jestem na emocjonalnym haju, nosi mnie.
Chcę odnaleźć to coś przy czym spędzę swoje dorosłe życie, co stanie się moim zawodem, który polubię, pokocham lub znienawidzę. Jednak zanim się to stanie, jeden jedyny i ostatni egzamin, więc dawajcie mi tu tą komisję!!!

środa, 15 czerwca 2011

Memento

Wczorajsze spotkanie z Magdą Ż. (bo to było wczoraj c'nie?) sprawiło, że postanowiłem cofnąć się myślami o 3 lata. Bo oto 3 lata temu skrzyżowało się wiele ciekawych wydarzeń. Pierwszym kamykiem był fakt iż niejaki Kamil Z. przesądził o swym losie i trafił do klasy z 3 kobietami, z których dwie zatruwały mi życie w całkiem pozytywny sposób, i jedną, która je zatruła* na dobre. Jedna z tych kobiet wyjechała na miesiąc do ju es end ej, jedna została, jedna uciekła do Holandii. Kolejnym ciekawym aspektem jest fakt, iż po długich mękach pani, która postanowiła uciec do Holandii, niedługo zanim to zrobiła postanowiła wpisać się w moje życie. Czy też-postanowiliśmy wpisać się w swoje życia (nie rzycie) wzajemnie. No i 3 pani, która nie pojechała nigdzie, została tu w niedoli, od czasu do czasu wyśmiewając moje pomysły kulinarne (fantazję!!!) i wspierając mnie w chwilach rozstania z tą, która wybrała chodaki i hasz bary. Wreszcie ww. pan, który przypieczętował wcześniej swój los, co on robił? Nie pamiętam, aczkolwiek ma to pewnie jakiś tajemny związek z czymś co pewien dżentelmen nazwał 'smrodem spoconych jaj' i nie wnikając w znaczenie tego stwierdzenia zostawmy jego wakacje w spokoju.
Te wszystkie losowe wydarzenia związały się w węzeł i tak oto wyjazd Kasi scementował Nasz związek, a gadanie z Ewą i z Magdą sprawiło, że nagle cała czwórka zaczęła się dogadywać niczym drużyna R, potem kiedy Zychu dołączył do 3e,c,b czy co to tam było sprawy przybrały nawet gorszy obrót. Człowiek, który toleruje wszystkie kolory pod warunkiem, że mają kolor czerni nagle zaczął rozróżniać kolory. Kasia, której umysł ma ADHD odziedziczyła kocie żarty dzięki czemu nie przepadły w zapomnienie, a Ewa i Magda mogły zatruwać życie Zycha uwagami na temat jego i jego dziwności. To było naprawdę fajne, nawet dla mnie obserwatora z zewnątrz.
Można więc śmiało stwierdzić, że ten węzeł przypadków doprowadził do czegoś naprawdę fajnego. Później oczywiście za sprawą egzaminów dojrzałości i zmian jakie niesie ze sobą koniec beztroskiego siedzenia na sromówie (co za beznadziejna nazwa:D) nadeszła ewolucja relacji. I oczywiście można wszystko tłumaczyć zmianami, fatalizmem, układem gwiazd czy zmianą rozkładów komunikacji miejskiej. Może faktycznie winne są zmiany, różne życiowe drogi, wybory, charaktery nawet i czasem kilka nietaktów. Niezależnie jednak od wszystkiego, należy przyznać, że coś się spierdzieliło, nieprawdaż?

*Każde zatruwanie użyte w tekście ma kontekst stuprocentowo pozytywny co piszę już teraz aby uniknąć dalszych nieporozumień (w nawiasie powinienem dopisać 'Kasiu'-Kasiu:D)

sobota, 11 czerwca 2011

multiorgazm.

Bruce Dickinson pozdrawia niniejszym osoby młodsze od niego o 30 lat, które nie potrafią wskoczyć na krawężnik. ;D
To był najlepszy koncert jaki widziałem, było super, i z tych 198 złotówek wydanych na bilet nie żałuję ani jednej, i wydałbym ich bez żalu nawet więcej (mam nadzieję, że organizatorzy przyszłych koncertów ironów w Polsce nie wezmą sobie tego do serca). I to nie było Sonisphere Festival, tylko Maiden Festival z supportem Motorhead, cała reszta stanowiła tło, blade tło dla wydarzenia wieczoru. Przeżyłem muzyczną ekstazę i zajebistą zabawę jednocześnie i jeśli porównać do do innych dziedzin życia to miałem jakieś 17 orgazmów, przy czym podczas ostatniego wybuchła mi głowa i umarłem spełniony.
Nic nie może zniszczyć tej zajebistości. ;)
I niniejszym ogłaszam, że na następnym koncercie ironów będę bawił się z Kasią!!!

środa, 8 czerwca 2011

Już myślałem, że słynnego narzekania na politechnikę nie będzie.. Ale 60 złotych za dyplom?! i 25 na prezent i catering?! Jaki kuźwa catering. Studenta przez 3 lata studiów nie uraczyli nawet szatnią a ja mam im płacić za pieprzone paluszki w trakcie obrony? Greeeejt.
No, się wyżaliłem.


wtorek, 7 czerwca 2011

;)

Zmienia się człowiek i otaczający go świat. Dlatego też zamiast gejowo różowych spodenek wolę piaskowe. Z tego samego powodu myślę o przyszłości dalszej zamiast na przykład o tym jak spędzę krejzi łikend... Choć po namyśle to może być akurat starzenie się. Zestarzałem się więc przez ostatnie 3-4 lata o jakąś dekadę, na szczęście nie zgorzkniałem. I Was też prędzej czy później uderzy dorosłość, a może już uderzyła. Trzeba przyznać, to cwana bestia. Zagarnia sobie człowieka po kawałeczku. Chociaż może taki post to objaw zdziecinnienia i niedojrzałości?
I tak go opublikuję, to znaczy opublikowałem, skoro go czytasz, czytelniku.

Także przyszło mi wkraczać w dorosłość, i chyba znalazłem się pod wpływem emocji, które powinienem był czuć po liceum. Teraz przynajmniej powitam ją z uśmiechem na ustach i nożykiem za pazuchą, no i umiem oddzielać rzeczy ważne od mniej ważnych.

Cholerny ze mnie egocentryk!!!

piątek, 20 maja 2011

Nieuchronnie zbliża się okres mojego przeklinania i ośmieszania polskiego nauczania na uczelniach wyższych.
Stej tjund.

środa, 18 maja 2011

poniedziałek, 9 maja 2011

Praca uszlachetnia, a praca z ludźmi nawet mi się podoba co mnie niezmiernie dziwi. Oczywiście jest to pozytywne zaskoczenie. I dalej uważam, że rolę kasjerek, obsługi kina, sprzedawców odzieży, (i jeszcze parę zawodów) mogłyby pełnić tresowane małpy. Rzecz w tym, że póki tego nie robią upajam się możliwością robienia tego samemu. ;)

Zbliża się drugi stopień studiów, a ja dalej nie wiem co chcę robić ze swoim życiem. Pięknie.


niedziela, 17 kwietnia 2011

shit in a jar.

Wymarzone pół etatu jest, a może i nawet trzy czwarte, to chyba zależy, ode mnie głównie.
Aczkolwiek uczucia mam ambiwalentne bardzo, pensja niemal głodowa- choć i tak ratująca życie, praca lekka i przyjemna, ale nie na to liczę u progu wyższego acz niepełnego wykształcenia.
Ale przede wszystkim się cieszę, że nie będę musiał myśleć o tym na co jeszcze mi brakuje pieniędzy ! :D
Teraz tylko książeczka sanepidowska, i te słoiczki..

niedziela, 10 kwietnia 2011

Nigdy nie traktowałem tego bloga jako pamiętniczka, w sumie nie wiem jak mam go traktować.
Chyba podobnie jak jego poprzednik jest to śmietnik, na który trafia zawartość moich zwęglonych ale ugaszonych zwojów mózgowych.
Czasem czytając felietony zastanawiam się czy mógłbym to robić równie dobrze jak ich autorzy, pisać o tym co mnie otacza, czasem wbić szpilę rzeczywistości. To nie brzmi jak inżynieria genetyczna. To brzmi jak wycie małego dziecka, które chce zostać wysłuchane.
Wysłuchajcie więc bardzo uważnie, idę spać. :D

środa, 23 marca 2011

Uwielbiam iść spać kiedy jestem naprawdę zmęczony, i śpię wtedy lepiej, tak tak.
Ogólnie wiosna napawa mnie optymizmem, ale staram się podejść do niej na zimno, chociaż jak myślę o sonisphire too, hm, uczucia ambiwalentne mam. Boję się, że nie wycisnę z tego tyle ile bym chciał, i nie mam pojęcia; co oczywiście nie oznacza, że nie ma to etykietki 'wydarzenia roku' w moim kalendarzu. ^^

I mam ochotę na wielką podróż w kabriolecie po Europie, oczywiście z Kasią i kupą forsy.

Btw. Boli mnie łydka + stopa na którą właśnie zrzuciłem telefon próbując sięgnąć po picie,

niedziela, 20 marca 2011

Jestem socjopatą.

Czasem zastanawiam się kiedy przyjdzie ten dzień, kiedy moje 'wewnętrzne' komentarze przebiją się i zostaną głośno wypowiedziane. Dziś na przykład 'wolniej wybieraj k*rwa ten kupon' było już na końcu języka. Możecie pomyśleć, że to jakieś złe emocje, że jestem wulgarny, może troszkę. Nie w tym rzecz, przecież chyba każdy tak ma. Nooo chyba każdy wyobraża sobie cudze wypadki, albo gra w 'co by było gdyby' dach pogorii zaczął się walić, albo tir nagle zmienił pas na pełnej prędkości, prawda ?
To naprawdę uspokaja. ^

BTW, na otyłość się nie cierpi, otyłość to styl życia, i jeśli do tego podejść jako do choroby to kuracją jest 'mniej żreć' albo 'ruszyć dupę' (najlepiej łączyć oba w całodniowe interwały). Dlatego też ciężko mi znaleźć choćby krztynę współczucia do grubasków, bo i czego tu współczuć ?

czwartek, 24 lutego 2011

[miesiąc1]Zróbmy im praktyki i miejmy w dupie kiedy je odbędą !!!
[miesiac3]Nie ! Zróbmy tak, żeby wszyscy mieli w marcu ! 'praktyki należy odbyć w marcu, który będzie miesiącem wolnym od zajęć'
[miesiac3,5] Alboo nie, odwołajmy, 'praktyki nie są obowiązkowe'
[miesiac3,6] Termin dosłania dokumentów upływa w piętek 18 stycznia.
[miesiac3,8] Jak to kurwa 'odwołajmy' ?...
[miesiac4] Nożesz kurwa.. to ja już nie wiem, Jędrek weź napisz tak 'w związk z pytanianiami...praktyka jest obowiązkowa i ma być realizowana w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych.. aha macie tydzień na ponowne załatwienie praktyk i papierów.'

Chaotyczne nie ? Bo tak dokładnie wyglądało informowanie studentów oficjalnymi kanałami. ; )

I gdyby nie moja wrodzona przebiegłość to byłbym z głową w nocniku.
'Dzień dobry, chciałbym u Was odbyć praktykę dyplomową, mogę przychodzić w poniedziałki i środy od 11, we wtorki wcale, w czwartki i piątki normalnie.. aha ! Decyzję musicie podjąć już !!!'

Przepraszam, jak tak dalej pójdzie z projektami narzekanie na uczelnię naprawdę niedługo się skończy. ; *

Złe, złe snyy.

sobota, 19 lutego 2011


Zła pogoda musiała się zepsuć przez co niniejszym wyrażam zawód i dezaprobatę.

300 złotych mandatu sprawia, że nagle chcę mojego pół etatu nawet mocniej.
Zróbmy coś kreejzi.

niedziela, 13 lutego 2011

Bored to death,

'spiesz się powoli' pomyślał wykładowca po egzaminie sprzed 10 dni, i spieszy się powoli, w sumie nie ma co biadolić, bo mam jeszcze 3 projekty do obrony więc to nie on blokuje mi sesje. ;D
Potrzeba mi uczelni, wiosny, albo pracy, byle nie przemęczającej.

To jest chyba najgorszy element zimy, ten pierwiastek zanudzania, na rower-nie, na spacer- może, ale krótki, na ognisko - no way, na freesbie- ..., nad woooodę (<3)-=='
Więc tak siedzimy, i zanudzamy się na śmierć, ja osobiście przyrastam do komputera, i niedługo wypuszczę pierwsze wici scalające mnie z fotelem.
Nie pozostaje mi nic jak żyć wiosną, po sesji, zaraz przed maiden, chociaż do wiosny daleko, tym bardziej do czerwca, a ja nie przeżyję kolejnego tygodnia bezczynności.

wtorek, 1 lutego 2011

Hmm, wczorajszy link jako metaforyczne ukazanie czwartkowej obrony projektów wydał mi się przezabawny *sheldons laugh*

Wizja pana P. bijącego studentów a następnie skaczącego przez okno, to naprawdę śmieszne. Tez byście się śmiali gdybyście go widzieli.
Szczególnie jeśli planuje się mu oddać projekt mistyfikację, jeśli to przejdzie, jestem boski.
Dobranoc, idę pracować. ;d

poniedziałek, 31 stycznia 2011

a little fight in you.

Dzień zacząłem od widoku odjeżdżającego 801, nie mogę nie zwrócić uwagi na fakt iż odjechał 90 sekund za wcześnie, cóż, dzięki temu mam czas tu pobiadolić.

Jeśli nie zmuszą mnie do tego niespodziewane zdarzenia losowe do kwietnia będę chodził względnie wyspany, kolejnym plusikiem jest to, że do zamknięcia sesji pozostały mi 3-4 głupoty, z czego dwie głupoty dosyć trudne, ale nie ma rzeczy nie-do-zdania. ;)

Pracy by trzeba poszukać, ale musi być na pół etatu, broń boże nie w McD, nie myliłem się ani troszkę stwierdzając, że wdrapywanie się po szczeblach kariery w McD upodla i robi z mózgu kawałek mokrej parującej szmaty.

Mógłbym grać we freesbie, pokazowo, stawka nie musiałaby być duża, ale praca w barze na plaży, ratownikiem wolę nie być, zbyt wiele trupów zepsułoby mi lato.
Czemu nikt nie płaci mi za to, że studiuję, gram na komputerze i słucham muzyki ?...
Zaraz, za to płaci mi ZUS.
Może zostanę batmanem.
Trochę niewygodne godziny pracy ale przynajmniej nie kolidowałoby z moim planem dnia, no i miałbym odjazdowe auto służbowe. Hmm...

czwartek, 27 stycznia 2011

^

so happy togetheeer [pamparampampam], so happy togetheeer [pamparampampam], so happy togetheeer [pamparampampam], so happy togetheeer [pamparampampam] !
;*
<3

środa, 26 stycznia 2011

politechniczny bauns

Uwaga: Wbrew zamierzeniom notka w całości poświęcona politechnice.
Mam w indeksie jedną ocenę powyżej 3,5 i raczej nie przybędzie więcej takich ocen, świetnie, nawet bym to przeżył bo średnia ze studiów i tak nie wygląda źle itp, itd, ale jak piszę trudnego wymagającego myślenia kolosa i dostaję 3.0 a dwóch ludzi którzy nieudolnie ode mnie ściągali dostaje 3- i 3= co w praktyce oznacza takie samo 3, wkurwiam się.
Bo na innych dennych kolosach gdzie wystarczy wyprane z myślenia kucie kiedy ja nie umiem przy moim nazwisku nie pojawia się z jedną, ani z dwoma szynami, pojawia się dwa.
Wniosek z tego taki, że gdyby natura obdarzyła mnie brakiem jakichkolwiek zainteresowań i zdolnością pełnego skupienia na tylko jednej rzeczy na studiach miałbym lepiej, bo nie liczy się to co myślisz, liczy się to co wykujesz.
Puentą powinno być to, że spierdzielam na UE, ale nie wiadomo czy przyjmą mnie z taką średnią, i nie wiadomo czy ukończę ten semestr, i tym razem piszę to na serio.

Co nie zmienia faktu, że czuję się niezwykleee spoko, poza oczywistą nieuczciwością na uczelni, i prowizorką jaka tam panuje, cała organizacja tego 'wielkiego organizmu' trzyma się na 'sznurek i ślinę'; a, mam wolny cały marzec, na praktyki, uczelnia zadecydowała wczoraj, i teraz może się zaśmiać w twarz tym biedakom, którzy już zaplanowali je na inny miesiąc (bo 'nie jest planowane wolne, studenci muszą sobie umieć radzić'). Chętnie poszedłbym tam z kanistrem benzyny, wyłożyć im co myślę na temat losowego oceniania prac, braku planu i spójnej organizacji.
I tak cholera, mój wydział ma w nazwie słowo 'organizacja'.. O ironio.

A zresztą, wyleję całą żółć jaka się wezbrała we mnie
  • wkurza mnie to, że nie dostaję zaliczenia ze zdanego kolosa a jednocześnie nie ma uzasadnienia dlaczego go nie zdałem
  • wkurza mnie to, że mój indeks jest zasypywany trójami od poprzedniej sesji bo albo nie pisałem w pierwszym terminie (że szpital ? tez mi wytłumaczenie, przecież szpitalne łózka mają kółeczka), albo o zgrozo napisałem definicję własnymi słowami (pierwsza zasada politechniki- NIE MYŚL)
  • wkurza mnie, że uczelnia wymaga nie dając nic w zamian, wymaga tego, że zdobędę pakiet office i laptopa, choć tak naprawdę uczenie się powinno być darmowe
  • wkurza mnie hipokryzja i baronia na uczelniach, jak ktoś nie chce/nie umie się dzielić wiedzą to nie widzę ani pół powodu, dla którego podatnicy mają go opłacać, jeśli z kolei ktoś lubi gnoić ludzi niech płaci za swoje hobby prostytutkom
  • wkurza mnie ogólne zakłamanie, wmawianie nam, że otrzymujemy świetne kształcenie, tak nie jest, zapieprzamy tak ciężko jak inni studenci na adekwatnych kierunkach, a wynosimy z tego nieporównywalnie mniej
  • wkurza mnie brak pieprzonej szatni, i bufetu (nie mówiąc o kserze) na moim wydziale
  • wkurza mnie działające w kratkę Wi-fi
  • wkurza mnie uboga biblioteka
  • wkurza mnie wyścig szczurów na tej uczelni
  • i na koniec wkurza mnie wykładowczy beton, i to, że wielu ludzi dostaje niemałe pieniądze za gadanie a nie uczenie, podczas kiedy na tej uczelni naprawdę nie brakuje porządnej kadry

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Gdyby nie 2 kolosy, 2 egzaminy i 3-4 projekty, to mógłbym już mówić o feriach, niestety, muszę jakoś przemęczyć do czwartku. ; )

Swoją drogą, wszystkie projekty grupowe robię w 80%, jeden oddaję reszcie 3 osobowej grupy, żeby sam zrobić inne, i co z tego mam ? Muszę zrobić ten 1 projekt w całości sam, no cudownie, w porę sobie przypomniała, że grupy mogą mieć max 2 osoby. Zapowiadanie examów z 4 dniowym wyprzedzeniem na najbardziej nabity okres też przemilczę.
aa zresztą w dupie, w dupie, w dupie, w dupie.

Jakby sobie każdy z tych wykładowców od czasu do czasu posłuchał dobrej muzyki, albo nie wiem poruch.. znaczy się seks pouprawiał, albo chociaż hobby miał, to by inna dyskusja była.
Tzn niektórzy na pewno hołdują powyższym ideom, tylko, że u tych już mam zdane. ;d

I cała notka o studiach.
A pozdrawiam moja dziewczynę, która jest kujonem i zda sesję na czwórkach i piątkach. ; * [i jednej trójce !!! }:>]

Okej pora wziąć się do, o ironio, nauki.
Choooociaż..

wtorek, 18 stycznia 2011

Dżem seszyn

Blehehehhehe czuję się jak zdechły opos rozjechany przez tira, jednakże, trzeba wytrwać do piątku, a więc wytrwamy !

niedziela, 16 stycznia 2011

Już 15, zbieram się do nauki od 4 godzin, bez skutku, hm hm hm.
Za tydzień 'ferie', ale to ciężki tydzień będzie, wyboisty.

I kolejna gra chce żebym ją kupił, przygarnął znaczy się, otoczył opieką.
Podoba mi się ta pogoda bardzo. ^
Nie podoba mi się porzucanie znajomych w barze z kolei.
A A A ! już za 5 dni weekend !

czwartek, 13 stycznia 2011


  • zero nauki po 22 failed
  • przynajmniej 6 h snu na dobę
  • jak jestem zmęczony to kurwa odpoczywam failed

  • Zieeew.

    poniedziałek, 10 stycznia 2011

    Już raz moja droga politechnika przyczyniła się do zepsucia mi mózgu, drugi raz jej na to nie pozwolę.

    Więc:
    • zero nauki po 22
    • przynajmniej 6 h snu na dobę
    • jak jestem zmęczony to kurwa odpoczywam
    A jak przez to uwalę tę sesję to pie*dolę politechnikę. ^^
    Dziękuję dobranoc. ; *

    niedziela, 9 stycznia 2011

    Tequila !

    No i cóż, przemiły tydzień minął i kolejny przemiły tydzień przede mną, przemiłe 4 kolosy, i 4 projekty, ale jeden gotowy a drugi w sferze koncepcyjnej, czyli też jakby gotowy, a jesli faktycznie wszystkie nieegzaminacyjne przedmioty mam zaliczyć do 21 to nie ma się czym martwić, bo to jest niemożliwe. ;d

    Fajne dicho mamy w dg, niestety jak Kasia słusznie zauważyła towarzystwo jest za młode żeby wyłudzić od nich piwo. xD

    Chciałbym mieć życiową pasję, tak jak Ewa i jej pedagogiczne zapędy, choć akurat w tym wypadku gdybym pracował w prokuraturze przyjrzałbym się tym zainteresowaniem dziećmi w wieku przedszkolnym. ^^
    Pozdrawiamy Ewęęę. :D

    i Kasię.;*

    wtorek, 4 stycznia 2011

    Chyba zamieniam się w hipisa. ;D



    ZUS usilnie leci w ch..., a na uczelni poziom obłożenia uległ efektowi kuli śnieżnej. Bo przecież jak się zadaje >50 str. biznesplan to o jego zbieraniu informuje się dzień przed. A co ?!

    Pozdrawiam gorąco bałagan na mojej uczelni i wszystkich, którzy podnoszą sobie wirtualne libido tytułem naukowym !

    Ale i tak nie zamierzam się tym przejmować !